​"100 proc. wniosków ministra w sprawie asesorów zawierało błędy. Być może minister Ziobro myślał, że to już inna, nowa Rada przymknie oko na te uchybienia" - tam w rozmowie z reporterem RMF FM mówi sędzia Waldemar Żurek, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa. Rada sprzeciwiła się wczoraj powołaniu 265 kandydatów na asesorów - to w dużym uproszczeniu "sędziowie na próbę".

​"100 proc. wniosków ministra w sprawie asesorów zawierało błędy. Być może minister Ziobro myślał, że to już inna, nowa Rada przymknie oko na te uchybienia" - tam w rozmowie z reporterem RMF FM mówi sędzia Waldemar Żurek, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa. Rada sprzeciwiła się wczoraj powołaniu 265 kandydatów na asesorów - to w dużym uproszczeniu "sędziowie na próbę".
Waldemar Żurek /RMF FM /RMF FM

Konsekwencją przyjęcia wniosków ministra mogły być podważane wyroki wydawane przez asesorów. Co prawda minister Zbigniew Ziobro mówi, że KRS zablokowała kompetentnych, świetnie wykształconych i przygotowanych do tej roli młodych ludzi, to jednak uchybienia przy konkursie, brak wszystkich wymaganych dokumentów, narażałyby niepewność ludzi, których sprawy byłyby rozpatrywane przez asesorów.

Proszę teraz wczuć się w rolę takiego Kowalskiego, który przyjdzie do sądu i jego sprawę niezwykle ważną życiowo dostanie do orzekania właśnie asesor. I to mając świadomość, że jego przeciwnik procesowy, jak przegra sprawę, to pójdzie do Strasburga i będzie podważał umocowanie tej osoby - mówił sędzia Waldemar Żurek.

Dodaje, że Europejski Trybunał Praw Człowieka 7 lat temu podważył umocowanie polskich asesorów. Teraz - jak mówi Żurek - przy tych uchybieniach formalnych - byliby to asesorzy z plakietką ministra a nie z atrybutem niezawisłości.

Wczoraj Krajowa Rada Sądownictwa sprzeciwiła się powołaniu asesorów, stwierdzając braki w ich dokumentach. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro stwierdził, że za decyzją KRS stoją "cynicznie rozumiane interesy korporacyjne", a KRS działa wbrew interesom społeczeństwa.

Problem, że to głównie sam resort ponosi winę za braki w dokumentach asesorów. Ministerstwo najpierw przysłało Radzie tylko ich listę, bez samych wniosków o powołanie czy informacji o niekaralności. Kiedy KRS zwróciła na to uwagę, resort zaczął dowozić dokumenty autem, bo system informatyczny, za który odpowiada - a którym według ustawy powinno się dostarczyć dokumenty - nie działał.

Po zbadaniu dokumentów Rada wciąż nie znalazła w nich tego, co także niezbędne - zaświadczeń o stanie zdrowia, aktualnych badań psychologicznych, czasem nawet odpisów dyplomów. Operacja resortu była po prostu organizacyjną katastrofą. W tych warunkach KRS nie mogła wyrazić zgody na powołania. 

(az)