Wieczorem Leszek Miller ma się spotkać z klubem SLD, by porozmawiać o tym, jak kierować rządem bez większościowego zaplecza w Sejmie. Platforma Obywatelska w koalicji z SLD i Unią Pracy, poszerzenie gabinetu o partie chłopskie, zmiana na stanowisku premiera, a może status quo, czyli żadnych zmian. Mnożą się spekulacje o możliwych, nowych konstelacjach politycznych.

Najbardziej prawdopodobne jest jednak, że rząd Millera zostanie rządem mniejszościowym. Sojuszowi do tej pory udało się pozyskać maleńką, licząca trzech posłów, partyjkę Romana Jagielińskiego i kilka głosów posłów niezrzeszonych. Artur Balazs z SKL-u, za którym stoi większa siła, bo aż 8 posłów, powiedział zdecydowane „nie”, choć oferowano mu tekę wicepremiera i ministra rolnictwa.

Skoro nie udało się u chłopów, to szukano w silniejszej PO. Od wczoraj mnożą się plotki, że Platforma zgodziła się już wesprzeć rząd, by ratować Polskę w obliczu zbliżającej się integracji z UE. Jednak politycy PO stanowczo odżegnują się od takich rozwiązań. Ani na początku, ani w żadnym momencie, ani teraz nie mieliśmy zamiaru być w koalicji z SLD - zapewnia Maciej Płażyński. Co innego – dodaje – gdyby nastąpiła zmiana na stanowisku premiera.

To, co mówi PO, w formę projektu uchwały ubrało już PiS. Leszek Miller w imię interesu kraju musi odejść - wzywał Ludwik Dorn. Posłowie PIS-u nie odważyli się jednak na poważniejsze kroki, np. konstruktywne wotum nieufności.

Uchwała, nawet jeśli będzie przyjęta przez parlamentarną większość, pozostanie jedynie gestem politycznym, nie mającym żadnej mocy prawnej.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

FOTO: Archiwum RMF

15:25