Minister zdrowia postanowił przenieść 30 preparatów z jednej listy na drugą; chodzi o przesunięcie leków z tzw. listy pięćdziesięcioprocentowej na listę ryczałtową. I choć generalnie powinno być taniej, to nie jest.
Jeśli projekt wejdzie w życie, w 25 przypadkach - jak obliczyła reporterka RMF Agnieszka Burzyńska - za leki trzeba będzie zapłacić średnio 4 złote więcej. Tylko w 5 przypadkach medykamenty będą tańsze. I dzieje się tak, choć teoretycznie lista ryczałtowa jest bardziej korzystna dla pacjentów.
Jak to możliwe? Wystarczy, aby urzędnicy obniżyli limit – czyli kwotę, jaką państwo jest gotowe dopłacić do leku, i wszystko się zmienia - im niższa dopłata przez państwo, tym wyższa dla pacjentów. I tak np. za jeden z leków na nadciśnienie, za który chorzy płacili nieco ponad 7 złotych, teraz będą musieli zapłacić ponad 13 złotych.
Ministerstwo z pomysłu tłumaczyć się nie zamierza; twierdzi, że lista jest projektem i dopóki nie zostanie podpisana, nikt jej nie będzie komentował. A to bardzo dziwne, bo nie dalej jak 2 tygodnie temu minister bardzo ochoczo wypowiadał się na temat tego projektu. Tyle tylko że wówczas mówił głównie o osiągnięciach resortu zdrowia, jakim ma być wpisanie na listę leków kilku nowoczesnych medykamentów, a nie o dopłatach z kieszeni pacjentów.