Rosja sprzeciwia się rozmieszczeniu sił amerykańskich na terytorium jakiegokolwiek państwa w centralnej Azji, które jest członkiem Wspólnoty Niepodległych Państw - to słowa rosyjskiego ministra obrony Siergieja Iwanowa. W rosyjskich mediach coraz częściej pojawiają się głosy wzywające władze tego kraju do jednoznacznego określenia swojej pozycji.
Trzy byłe radzieckie republiki: Tadżykistan, Uzbekistan i Turkmenistan sąsiadują z Afganistanem - państwem, w którym ukrywa się główny podejrzany o dokonanie zamachów w Nowym Jorku i Waszyngtonie saudyjski terrorysta Osama bin Laden. I to tam właśnie - jak się powszechnie sądzi - nastąpi zmasowany odwet Amerykanów. Co prawda rządzący Afganistanem Talibowie zapewniają, że ani oni, ani też chroniony przez nich bin Laden nie stoją za tymi zamachami, jednak już teraz spodziewają się ataku sił amerykańskich. Do głosu szefa rosyjskiego resortu obrony Siergieja Iwanowa dołączył się szef sztabu generalnego Rosji Anatolij Kwasznik. Jego zdaniem, jest mało prawdopodobne, aby armia rosyjska przyłączyła się do planowanych przez USA akcji odwetowych. "Stany Zjednoczone mają wystarczająco potężne siły zbrojne, żeby samodzielnie poradzić sobie z tym zadaniem" - oświadczył Kwasznin. Moskwa ograniczy się zapewne do dostarczenia informacji wywiadowczych. Tymczasem w rosyjskich mediach coraz częściej pojawiają się głosy wzywające władze tego kraju do jednoznacznego określenia swojej pozycji. Moskwa oficjalnie stanowczo potępia przejawy międzynarodowego terroryzmu, ale jednocześnie utrzymuje bliskie kontakty z takimi krajami jak Irak, Libia czy Korea Północna - zauważają rosyjskie media.
11:30