W polskich szkołach, urzędach, przedsiębiorstwach, a nawet drogach wciąż znajduje się ok. 14 milionów ton azbestu - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna". Do tej pory udało się usunąć nieco ponad 1 mln ton. Z tego zaledwie połowa trafiła na legalne składowiska.
Tylko w ubiegłym roku co trzecia firma, która zajmuje się usuwaniem materiałów azbestowych z budynków, nie oznakowała strefy zagrożenia tym surowcem, a co piąta niewłaściwie postępowała z odpadami azbestowymi - wynika z danych Państwowej Inspekcji Pracy.
Jedynie 19 z ponad 200 firm, skontrolowanych przez PIP, faktycznie specjalizowało się w usuwaniu rakotwórczego materiału. Dla pozostałych była to jedynie działalność dorywcza, którą zajęły się z braku zleceń na prace budowlano-rozbiórkowe, handlowe lub usługowe. To w trakcie nieprawidłowego usuwania do powietrza dostaje się najwięcej groźnych dla zdrowia włókien azbestu. Lepiej w ogóle go nie usuwać, niż robić to nieumiejętnie - mówi prof. Neonila Szeszenia-Dąbrowska z Instytutu Medycyny Pracy im. J. Nofera w Łodzi.
Łódzki instytut monitoruje stan zdrowia mieszkańców 28 miejscowości, w których znajdowały się dawne zakłady azbestowe. Do końca 2008 r. na choroby wywołane pyłem azbestowym zapadło 1,9 tys. monitorowanych osób. Większość choruje na pylicę, ale u ponad 400 osób wykryto raka płuc lub raka międzybłoniaka opłucnej, nieuleczalny nowotwór, który uśmierca najczęściej w ciągu roku od zachorowania. A chorych będzie jeszcze przybywać, bo pierwsze objawy schorzeń mogą się ujawnić nawet po 20 latach od kontaktu z niebezpiecznymi włóknami.