Zarzuty pobicia usłyszało dwóch mężczyzn, którzy w Boże Narodzenie w Kielcach brutalnie napadli na pracownika schroniska dla bezdomnych zwierząt - dowiedział się dziennikarz RMF FM Michał Dobrołowicz. Grozi im do 5 lat więzienia.

Do schroniska dla zwierząt przy ul. ks. Ściegiennego przyjechało w Boże Narodzenie dwóch mężczyzn: 21-latek oraz jego 47-letni ojciec. Chcieli odebrać swojego psa - pitbulla, który znalazł się w schronisku po tym, jak uciekł z posesji.  

Odbiór psa - jak się okazało - nie przebiegł spokojnie. "Dwóch agresywnych mężczyzn, prawdopodobnie pod wpływem narkotyków/i lub alkoholu wtargnęło na teren schroniska, najpierw jeden z nich pobił pracownika recepcji. Następnie włamał się do boksów i wykradł psa. Podczas próby udaremnienia kradzieży doszło do pogryzienia suczki, a kolejni nasi pracownicy zostali pobici. Nawet po wezwaniu policji, przy funkcjonariuszach byliśmy wielokrotnie wyzywani i ubliżano nam od najgorszych" - opisali pracownicy schroniska dla bezdomnych zwierząt w Kielcach.

Jak przekazali, pracownik schroniska był kopany w głowę, stracił przytomność. "Zalanego krwią zabrała karetka. Pozostali pracownicy również odnieśli obrażenia - jeden był duszony, drugi ma rozbitą wargę i uszkodzone od uderzeń okulary, inni zostali poszarpani lub uderzeni. Napastnicy nie oszczędzali również kobiet, wielokrotnie ubliżali i zachowywali się agresywnie" - czytamy w poście na Facebooku.

Gdy po awanturze ojciec z synem oraz psem próbowali odjechać, drogę zajechał im służbowym samochodem jeden z pracowników. Doszło do kolizji.

Napastnicy usłyszeli zarzuty

Na miejscu zjawiła się policja i zatrzymała napastników. 

Usłyszeli oni zarzuty pobicia. Dziennikarz RMF FM Michał Dobrołowicz informuje, że grozi im do 5 lat więzienia. 

Na razie 47-letni ojciec i jego 21-letni syn mają dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju. Zastosowano też wobec nich poręczenie majątkowe. 

Policjanci - jak ustalił nasz reporter - czekają też na wyniki badań krwi, które wskażą, czy młodszy mężczyzna był pod wpływem narkotyków. Jeśli okaże się, że tak, te zarzuty mogą zostać rozszerzone. 

Nasz dziennikarz rozmawiał dziś z pracownikami schroniska. Są zaskoczeni tym, co wydarzyło się w czasie świąt.

Jeszcze nie było aż takich aktów agresji w stosunku do drugiego człowieka na terenie schroniska. Przekazaliśmy (policji - przyp. red.) wszystkie nagrania z monitoringu czy też telefonów. Nasi pracownicy zostali pokrzywdzeni w tej sytuacji, zostali skierowani na obdukcję - powiedział Bartosz Mrozik ze schroniska w Kielcach.

Raniony przez napastników 30-letni pracownik recepcji schroniska w Kielcach wciąż jest w szpitalu. Jego stan jest stabilny.