Do drugiego października warszawski sąd okręgowy odroczył proces autorów stanu wojennego z 1981 r. Powodem była nieobecność obrońcy Tadeusza Tuczapskiego mecenas Marty Seredyńskiej. Sąd miał wysłuchać wyjaśnień oskarżonych; jako pierwszy miał wystąpić Wojciech Jaruzelski, który stał na czele Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Generał nie wystąpił, doszło za to do pyskówki w sali sądowej.
Z powodu nieobecności swojego obrońcy gen. Tuczapski stwierdził, że nie może wysłuchać słów gen. Jaruzelskiego. Waga treści tego wystąpienia jest tak olbrzymia dla całego procesu, że brak mojego adwokata byłby poważnym błędem - zaznaczył.
Tuczapski nie zgodził się też na zmianę kolejności, by najpierw zamiast Jaruzelskiego wysłuchać innych oskarżonych. Każde słowo jest tu ważne - mówił. Sąd nie miał wyjścia, tym bardziej, że wniosek Tuczapskiego poparł prokurator. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Mariusza Piekarskiego:
Chwilę później doszło do awantury: Zdrajcy - krzyczał mężczyzna w korytarzu sądu. Oskarżeni nie pozostali dłużni: Przestań się drzeć! Ty durniu - wykrzyczał jeden z nich. Gdzie macie honor?! Co wy w tym kraju jeszcze robicie?! - pytał oskarżonych wychodzących z sali sądowej.
Główni oskarżeni w procesie to 84-letni gen. Jaruzelski - ówczesny I sekretarz PZPR, premier PRL i szef MON, a także szef WRON, 82-letni gen. Kiszczak - członek WRON i ówczesny szef MSW oraz 80-letni Kania, były już wtedy I sekretarz KC PZPR. Postawione im zarzuty dotyczą m.in. kierowania i udziału w "związku przestępczym (chodzi o WRON) o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw".