Naczelna Prokuratura Wojskowa nie wyklucza motywu odwetu w sprawie ostrzelania wioski Nangar Khel - w ten sposób potwierdza wcześniejsze informacje reporterów RMF FM, iż to zemsta Polaków za zabicie żołnierza i ostrzelanie patrolu mogła być motywem ostrzelania wioski Nangar Khel. Odwetu wykluczyć nie mogę - oświadczył także minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.
Na pewno nie było tak, że żołnierze odpierali atak talibów – podkreślał minister.
W toku śledztwa były badane różne wersje przebiegu zdarzenia – mówi reporterowi RMF FM prokurator Jerzy Artymiak nadzorujący śledztwo przeciwko siedmiu żołnierzom, którzy w sierpniu ostrzelali afgańskich cywilów. W chwili obecnej nie mogę potwierdzić, ani też zaprzeczyć, wykluczyć, że była badana wersja związana z działaniem zemsty - wyjaśnia. Jerzy Artymiak dementuje też doniesienia, jakoby to skonfliktowana z żołnierzami Służba Kontrwywiadu Wojskowego "ustawiła" śledztwo.
Notatka sporządzona przez kontrwywiad w Afganistanie mówi o przebiegu zdarzenia z Nangar Khel z punktu widzenia wywiadowców. Jest ściśle tajna. Z SKW trafiła do żandarmerii wojskowej, a prokuratura dowiedziała się o jej istnieniu po 20 listopada. Wtedy zwróciliśmy się o jego wydanie - mówi prokurator Jerzy Artymiak. Materiały wpłynęły do prokuratury ponad dwa tygodnie po przedstawieniu zarzutów podejrzanym - zaznacza.
Jeśli tak było, to dokument nie mógł mieć wpływu na postawione już zarzuty. Jerzy Artymiak dodaje też, że prokurator polskiego kontyngentu w Afganistanie nie miał zamiaru umarzać postępowania przygotowawczego.
Ostrzelanie Nangar Khel nie ma nic wspólnego ze śmiercią podporucznika Łukasza Kurowskiego - mówi natomiast dziennikarzowi RMF FM prokurator prowadzący śledztwo. Karol Frankowski z Prokuratury Wojskowej w Poznaniu, pytany przez naszego reportera, czy bierze pod uwagę scenariusz celowego ataku na wioskę w zemście za wcześniejszy ostrzał patrolu, odpowiedział: Pierwsze słyszę. Według jednego z obrońców żołnierzy, taka wersja wydarzeń była jednak brana pod uwagę przez prokuraturę, przynajmniej na początku śledztwa.
Pomysł brutalnego ostrzelania wioski miał zrodzić się, gdy do polskiej bazy dotarła wiadomość o porannym ataku na patrol, który przejeżdżał około 5 kilometrów od słynnej już afgańskiej miejscowości. Oddział dowodzony przez przebywającego dziś w areszcie Olgierda C. miał podjechać na ratunek kolegom. Cztery dni wcześniej w tej okolicy zginął polski żołnierz - podporucznik Łukasz Kurowski.
Oddział pojechał w rejon ostrzału, rozstawił moździerz i zaczął strzelać w kierunku zabudowań. Według informacji, do których dotarł nasz dziennikarz, dowódca innego oddziału miał zwrócić uwagę Olgierdowi C., że strzela do ludzi w wiosce, a więc do cywili. Ten miał odpowiedzieć, że doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Z dokumentów wynika więc, że żołnierze, a w szczególności dowódcy oddziału, mogli strzelać z pełną świadomością i premedytacją. Taka wersja wydarzeń tłumaczyłaby wypowiedzi wszystkich osób, które zapoznały się z aktami sprawy, łącznie z tą najostrzejszą – byłego ministra brony narodowej Aleksandra Szczygły, który określił żołnierzy mianem "bandy durniów", która strzela do cywili.