Nigdy nie mówiłem o naciskach i nie powiem też dzisiaj - mówił zeznający przed sejmową komisją śledczą, wyjaśniającą okoliczności śmierci byłej posłanki SLD Barbary Blidy, katowicki prokurator Emil Melka. To właśnie on został potajemnie nagrany przez zwierzchnika w maju zeszłego roku.
Stenogramy z tej rozmowy ujawniliśmy na antenie RMF FM. Pojawiły się wówczas opinie, że prokuratora Melkę odsunięto od śledztwa w sprawie mafii węglowej, bo nie chciał postawić zarzutów byłej posłance SLD Barbarze Blidzie. Dziś Melka nie mówi o tym wprost, ale przyznaje, że była poważna różnica zdań w sprawie dalszych losów śledztwa dotyczącego afery węglowej pomiędzy nim a jego przełożonym prokuratorem okręgowym, Krzysztofem Sierakiem.
Melce – jak dziś zeznał – zależało na zweryfikowaniu zeznań śląskiej Alexis, czyli Barbary K. To była moja wizja. Postępowałem zgodnie z nią. Natomiast wizją Krzysztofa Sieraka było to, by przedstawić zarzuty w najpoważniejszych wątkach tego postępowania jak najszybciej - mówił Melka.
Jednym z nazwisk, które wówczas przewijało się we wspomnianych wątkach, było nazwisko Barbary Blidy. Melka twierdzi dziś jednak, że głównym powodem odebrania mu śledztwa było to, iż uznano, że był przeciążony pracą nad innymi postępowaniami.
W tej sprawie punkt widzenia zależy jednak od barw politycznych. Poseł Platformy Tomczykiewicz uważa, że odsunięcie kogoś z powodu „przeciążenia pracą” jest niedopuszczalnym naciskiem. Skoro odebrano sprawę dlatego, że wystąpiła różnica zdań z szefami, to jest to wyraźny sygnał, że szefowie prokuratury chcieli po swojemu prowadzić śledztwo, a nie tak jak chciał referent - mówił wzburzony polityk PO.
Co innego twierdziła jednak posłanka PiS Beata Kempa. Mówi, że nacisków nie było a pan Tomczykiewicz nadal używa słowa „nacisk”. To jest socjotechnika, żeby ludziom utrwaliło się, że to nie było polecenie, wytyczna czy ocena, tylko nacisk - twierdziła Kempa.
Jednak zeznający wcześniej prokurator Jacek Krawczyk również zeznał, że nikt nigdy nie naciskał na prowadzenie sprawy przeciwko Barbarze Blidzie. Był on pierwszym śledczym, który prowadził postępowanie w sprawie Barbary K. To właśnie ta śląska bizneswoman, podejrzana w sprawie mafii węglowej, złożyła zeznania obciążające Blidę. Śledczy zeznał, że żadnych nacisków nie było. Krawczyk mówił tylko o rozmowach z osobami, których nazwisk nie wymienił. Prawdopodobnie chodzi o jego przełożonych, którzy nastali po przejęciu władzy przez PiS w 2005 r.
Zainteresowanie aferą węglową wzrosło trzy miesiące po tym, gdy ministrem sprawiedliwości został Zbigniew Ziobro. Musiałem udzielać informacji, z jakiego powodu Barbara Blida nie została objęta zarzutami - stwierdził.
Jacek Krawczyk był też pytany przez członków komisji śledczej, dlaczego odebrano mu, jako doświadczonemu prokuratorowi, prowadzenie śledztwa w sprawie afery węglowej i przekazano je niedoświadczonej grupie asesorów. Odpowiedź była do bólu szczera: Łatwiej kierować zespołem ludzi, którzy się boją, że mogą nie wykonać czegoś, co byłoby właściwe dla szefostwa, niż to, co uważają sami.
Przypomnijmy, że asesorzy, którzy zeznawali przed komisją śledczą w ubiegłym tygodniu, twierdzili, że nie wywierano na nich nacisków. Co tydzień organizowano jednak narady, na których musieli opowiadać przełożonym o postępach w śledztwie.
Afera węglowa ze Śląska znalazła się pod lupą komisji śledczej w Warszawie. Reporter RMF FM Marcin Buczek wyjaśnia, jak działają przestępcy kradnący węgiel na wielką skalę: