Do stycznia 2013 roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył proces 4 żołnierzy oskarżonych ws. zbrodni w Nangar Khel. Uznał, że ci sami adwokaci nie mogą bronić 2 oskarżonych, bo możliwy jest konflikt między ich liniami obrony. Z tego powodu obaj wojskowi otrzymają nowych prawników z urzędu.
Wniosek o przyznanie obrońców z urzędu złożył plutonowy rezerwy Tomasz Borysiewicz, uzasadniając to względami materialnymi. Wypowiedział jednocześnie pełnomocnictwo mec. Andrzejowi Reicheltowi i mec. Maciejowi Gutowskiemu, którzy oprócz niego bronią też innego oskarżonego - chor. Andrzeja Osieckiego.
We wtorek obrońcą Borysiewicza był mec. Piotr Dewiński. Zauważył on, że już Sąd Najwyższy zasugerował WSO zbadanie, czy między wyjaśnieniami Osieckiego i Borysiewicza nie zachodzą sprzeczności na tyle istotne, by nie mogli oni być reprezentowani przez tych samych obrońców.
Ostatecznie sąd przyznał, że obrona Osieckiego i Borysiewicza przez tych samych adwokatów nie jest możliwa. Dlatego zwróci się do prezesa sądu o wyznaczenie Borysiewiczowi nowych obrońców z urzędu, którzy będą musieli zapoznać się z aktami sprawy do 9 stycznia, na kiedy zaplanowano początek procesu.
Sprawa zbrodni w Nangar Khel jest precedensem w historii polskiej armii i polskiego wymiaru sprawiedliwości. 16 sierpnia 2007 r. w ostrzale z broni maszynowej i moździerza wioski Nangar Khel na miejscu zginęło sześć osób: dwie kobiety i mężczyzna (pan młody przygotowujący się do uroczystości weselnej) oraz troje dzieci (w tym dwoje w wieku od trzech do pięciu lat); dwie kolejne osoby zmarły w szpitalu.
Wojsko poinformowało o tragicznym zdarzeniu dopiero po tygodniu. We wrześniu 2007 r. dowództwo zawarło porozumienie ze starszyzną wioski. Poszkodowanej rodzinie wypłacono odszkodowania, a ranne kobiety trafiły na leczenie do Polski.
W listopadzie 2007 r. aresztowano siedmiu podejrzanych. W maju 2008 r. areszt opuścili szeregowi, miesiąc później na wolności byli także podoficerowie i oficerowie. Proces przed Wojskowym Sądem Okręgowym rozpoczął się w lutym 2009 roku. Łącznie odbyły się w nim 54 rozprawy. Na koniec prokuratura zażądała dla podsądnych kar od dwunastu do pięciu lat więzienia.
Z braku dowodów w czerwcu 2011 r. sąd uniewinnił wszystkich oskarżonych. Podkreślono wtedy, że materiał dowodowy nie był pełny i miał liczne braki, na tyle istotne, że nie pozwoliły one na przypisanie winy. Zarazem sąd przyznał, że prokurator miał prawo wszcząć śledztwo, a sąd - aresztować żołnierzy.
Apelację do Sądu Najwyższego skierowała prokuratura. Wniosła ona o uchylenie wyroku sądu wojskowego i o skierowanie całej sprawy do ponownego rozpoznania. Obrona chciała oddalenia apelacji i utrzymania wyroku. Trzyosobowy skład Sądu Najwyższego przyznał prokuraturze rację tylko częściowo. W marcu utrzymał w mocy uniewinnienia wobec kpt. C. oraz Janika i Boksy.