Taki jest bardzo prawdopodobny powyborczy kalendarz polityczny. Wczoraj Bronisław Komorowski poinformował, że wybory odbędą się 9 października i będą trwały jeden dzień. Oficjalną decyzję w tej sprawie prezydent ogłosi w sierpniu.
W politycznym kalendarzu sporo jednak może się zmienić. Zwłaszcza jeśli wynik wyborów postawi pod znakiem zapytania wszystkie plany dotyczące politycznej, powyborczej rzeczywistości.
Konstytucyjny kalendarz, nakazujący prezydentowi desygnowanie premiera, a potem powołanie rządu w ciągu dwóch tygodni od pierwszego posiedzenia Sejmu, przyniósłby nazwisko szefa rządu tuż przed 1 listopada. Do zaprzysiężenia gabinetu mogłoby dojść w okolicach 11 listopada.
Ale można też sobie wyobrazić taki polityczny pat, czy partyjne targi, które ten kalendarz zakłócą i opóźnią. Wtedy wszystkie terminy "wezmą w łeb", a rząd może zostać powołany nawet w okolicach świąt Bożego Narodzenia.