Na poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie chce wezwać na świadka premiera Jarosława Kaczyńskiego. Dziś rozpoczął się proces płka Jana Lesiaka, b. oficera SB i UOP. Jest on oskarżony w głośnej sprawie inwigilacji prawicy. Grozi mu do trzech lat więzienia.
Obrona złożyła wniosek o umorzenie procesu, ale sąd go odrzucił. Po odczytaniu zarzutu wobec pułkownika Jana Lesiaka sąd uznał, że proces nie może być w całości jawny. Uzasadnienie aktu oskarżenia zostało odczytane bez udziału publiczności.
Sam Lesiak został przesłuchany za zamkniętymi drzwiami. O tym, kto jeszcze będzie składał wyjaśnienia, może przesądzić badanie tajnych dokumentów w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Śledczy wciąż nie mają dostępu do tajnych materiałów – trwa kwerenda tych akt. Gdyby się okazało, że pewne działania dawnego UOP wykroczyły poza lata 1994-95, to byłaby to podstawa przynajmniej do rozważenia decyzji o podjęciu i kontynuowaniu tego postępowania - tłumaczy rzecznik warszawskiej Prokuratury Okręgowej Maciej Kujawski.
Wątpliwości, kto jeszcze miałby zeznawać, nie ma jeden z oskarżycieli posiłkowych, Jan Parys. Wiadomo, kto był szefem UOP, kto był ministrem spraw wewnętrznych, jaki rząd wtedy rządził. Różni ministrowie korzystali z jego usług - tłumaczy. Na razie jednak z dokumentów wynika, że mocodawcy płk. Lesiaka mogliby odpowiadać za swoje działania z lat 1994-95, czyli czyny objęte przedawnieniem.
Płk Lesiak, wychodząc z sali sądowej oświadczył, że nie inwigilował prawicy, bo nie miał takich środków. Komentarze po pierwszym dniu procesu zebrał Krzysztof Zasada:
Lesiak to jedyny oskarżony w ujawnionej w 1997 r. głośnej sprawie inwigilacji, którą UOP miał prowadzić w latach 1991-1997. Akcja miała być wymierzona głównie w polityków opozycyjnych wobec prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej - m.in. Jarosława i Lecha Kaczyńskich.
Lesiak odpowiada z wolnej stopy za przekroczenie uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań - za co grozi do 3 lat więzienia. Nie przyznaje się do winy.