Pracownik firmy Kapsch, który na autostradzie A4 nie podniósł w sobotę szlabanu jadącej na sygnale karetce, został zwolniony z pracy. Kapsch tłumaczy, że powinien był szybko zareagować, mimo że błąd leżał po stronie kierowcy karetki, który nie znał procedur.
Cała akcja trwała 1 minutę i 6 sekund - mówi Krzysztof Gorzkowski z firmy Kapsch. Zawiniła komunikacja. Kierowca karetki nie wiedział, że powinien nacisnąć przycisk i pobrać bilet. Nie było konieczne wyłamanie szlabanu - dodaje.
Powstaje zatem pytanie, dlaczego pracownik firmy Kapsch został zwolniony. Powinien był szybko zareagować, jeśli widział stojącą przy bramce karetkę na sygnale - tłumaczy Gorzkowski.
Pracownicy Kapscha zostaną teraz dokładnie przeszkoleni, żeby nie dochodziło do podobnych sytuacji. Według niego kilka dni przed uruchomieniem systemu płatności na odcinku autostrady między Gliwicami a Wrocławiem odbyło się spotkanie, na którym był przedstawiciel firmy, do której należy karetka. Była wówczas mowa o tym, jak służby powinny zachować się na autostradzie. Nie wiem, dlaczego kierowca karetki nie znał procedur - powiedział Gorzkowski.
Przypomnijmy, że w sobotę wieczorem dwie karetki na sygnale sforsowały bramkę wjazdową na autostradzie A4 po tym, jak nikt nie reagował, gdy na sygnale stały pod szlabanem. Ratownicy wieźli dwie osoby ranne w wypadku, do którego doszło przy węźle Przylesie. Jeden z poszkodowanych był wcześniej reanimowany.