Pomidory, ogórki, marchew, jabłka i młode „pyry”, a tuż obok nich koperek i pietruszka. Jeszcze niewiele ponad tydzień temu w niewielkim warzywniaku na poznańskim Grunwaldzie roiło się od świeżych warzyw. Kupowali w nim niemal wszyscy mieszkańcy najbliższej okolicy. W nocy z poniedziałku na wtorek 4 września sklepik stanął w płomieniach. Ogień podłożył podpalacz, którego cały tydzień szukała poznańska policja. Mężczyzna, który przyznał się do podpaleń – wczoraj zgłosił się do komisariatu.
Wczoraj rozmawiałyśmy z sąsiadką w sklepie i mówimy: jak szkoda, że tego sklepiku już nie ma. Szkoda, bo bardzo miły pan, który tam sprzedawał, zawsze miał porządek. Szkoda, no po prostu szkoda - mówi pani Alina, którą spotykamy na ulicy Opalenickiej.
Po ulubionym warzywniaku mieszkańców nie ma już śladu. Jego pozostałości leżą w kontenerze, który czeka na wywiezienie. O zeszłotygodniowym pożarze przypominają czarne smugi na ścianie sąsiedniego budynku i nadpalone drzewo. Niewykluczone, że już na dniach ten obraz będzie już zupełnie inny. Mieszkańcy okolicy zorganizowali się niemal natychmiast po otrzymaniu wiadomości o zniszczeniu sklepu. Mieszkający po sąsiedzku architekt stworzył koncepcję zupełnie nowego, bardziej współczesnego pawilonu.
Na Facebooku ruszyła grupa, w której mieszkańcy Grunwaldu, a teraz już właściwie całego miasta, a nawet kraju - wymieniają się informacjami o możliwościach pomocy. Ktoś z Koszalina napisał: Do czasu odbudowy sklepu, mogę udostępnić przyczepę handlową. Potrzebna jest tylko laweta.
Dziś od rana trwa organizowanie transportu. Rano lokalni aktywiści i właściciel sklepu spotkali się z przedstawicielami spółdzielni mieszkaniowej. Wszystko poszło zgodnie z planem. Dzisiejsze spotkanie z kierownikiem działu technicznego spółdzielni, do której należy działka, przebiegło bardzo pozytywnie. Spółdzielnia nie tylko odroczy płatność za dzierżawę gruntu, ale i pomoże w sprawie odbudowy pawilonu od strony administracyjnej w najkrótszym z możliwych terminie. - czytamy na grupie Warzywniak na Opalenickiej.
Żeby udało się odbudować sklep, potrzeba około 60 tys. złotych. Mieszkańcy, którzy chcą pomóc właścicielowi warzywniaka, uruchamiają zbiórkę na portalu crowdfoundingowym. Jeśli po wybudowaniu nowego pawilonu i jego wyposażeniu, zostaną jeszcze jakieś pieniądze - społecznicy planują też budowę małego skwerku z ławeczkami przed sklepem.
Koncepcję nowego pawilonu stworzył już miejscowy architekt Iwo Borkowicz. Wszystkie działania koordynuje mieszkająca na Grunwaldzie od urodzenia Agnieszka Ziółkowska, dziś członkini stowarzyszenia Zielony Grunwald. Pewien zarys już jest. Mówimy tu o pawilonie handlowym, który miałby dwie części - taką zadaszoną z gankiem i wewnętrzną. Całość to koło 60 metrów kwadratowych. (...) Takie rozplanowanie przestrzeni pozwoli zwiększyć przestrzeń użytkową, sklep będzie większy niż dotychczas, ale też w jego otoczeniu przyjemniej będzie stanąć, porozmawiać. Chcemy, żeby to było takie miejsce wspólne - tłumaczy w rozmowie z RMF FM pani Agnieszka.
Mieszkańcy Grunwaldu są gotowi wesprzeć ruszającą zbiórkę. Bardzo słuszna inicjatywa. Popatrzę w internecie, coś się na pewno dorzucimy. Jak każdy da coś od siebie, to na pewno uda się choć trochę wesprzeć i odbudować sklep - mówi pan Bartek, który mieszka w bloku obok spalonego sklepu. Mieszkaniec prostopadłej ulicy Wolsztyńskiej dodaje: Słyszałem właśnie o tej zbiórce, też chętnie się dorzucę. Tutaj bardzo fajny pan prowadził ten sklep, to było bardzo duże udogodnienie dla starszych osób. Nie musieli chodzić po żadnych marketach, wszystko mieli właściwie pod nosem.
Podobnego zdania jest koordynująca pomocową akcję Agnieszka Ziółkowska: W momencie kiedy wszędzie dookoła powstają wielkie markety, taki mały sklep osiedlowy to po prostu jest wielka wartość.
(mpw)