Już około 6 tys. hektarów niezwykle cennych przyrodniczo terenów objął pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Do akcji zaangażowano wiele zastępów straży pożarnej, samoloty i specjalistyczny sprzęt, ale wciąż nie wiadomo, ile jeszcze potrwa akcja gaśnicza. W płomieniach już zginęło wiele zwierząt. Świadkiem tragicznych scen była jedna z przewodniczek po parku. „Po prostu się popłakałam” – przyznała w rozmowie z reporterem RMF FM Piotrem Bułakowskim, który relacjonował dla nas działania służb.
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym od niedzieli do tej pory objął około 6 tys. hektarów lasu, bagiennych łąk, torfowisk i trzcinowisk, ale już się nie rozprzestrzenia - informował w środę minister środowiska Michał Woś. Strażacy przestrzegali jednak, że choć sytuacja wygląda na opanowaną, to "do jego ugaszenia jest jeszcze daleko". W rejonie Wrocenia i Wólki Piasecznej pełnili całonocny dyżur. Nowych zarzewi ognia nie znaleźli.
Jak informował mł. bryg. Marcin Janowski, ok. godz. 10 strażacy prowadzili działania w trzech miejscach: okolicach Kopic, okolic Wrocenia, odcinku między miejscowościami Grzędy-Kopytkowo. Tak naprawdę to ostatnie miejsce sprawia największy problem. Tam mamy pożar. W pozostałych miejscach trwa dogaszanie. Musimy tego pilnować - mówił w rozmowie z reporterem RMF FM.
Jak przypomina w rozmowie z RMF FM dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego Andrzej Grygoruk przyroda wciąż odradza się na Bielach Suchowolskich, gdzie wiele lat temu doszło do pożaru. Wszystko było zapalone, torfowisko się zapadło. Potrzeba jeszcze wielu lat: 100, 200, a może nawet 300, by wszystko się odbudowało. Tutaj na szczęście nie widać dymu po pożarze torfu. Czekamy na deszcz z utęsknieniem. Gdy się pojawi, to wszystko szybko się zazieleni - podkreślał.
Do gaszenia pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym ściągnięto zastępy strażackie z innych rejonów Polski. Mowa m.in. o strażakach z województwa pomorskiego czy małopolskiego. W akcję zaangażowane są też samoloty gaśnicze Lasów Państwowych, policyjne śmigłowce, drony czy żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej.
Na pomoc ruszyli też mieszkańcy podlaskich miejscowości, którzy dostarczają wodę i żywność do jednostki gaśniczej w Goniądzu.