To było celowe podpalenie - usłyszał nieoficjalnie reporter RMF FM od śledczych, zajmujących się sprawą nocnego pożaru przy drzwiach do meczetu w Gdańsku przy ul. Polanki. Uszkodzone zostały drzwi boczne, elewacja budynku i elementy wyposażenia. Również imam Gminy Muzułmańskiej w Gdańsku Hani Hraish uważa, że to było podpalenie.

Sprawcy bądź sprawca pożaru weszli na teren meczetu przez płot. Z posesji zabrali drewniane ławki ogrodowe i plastikowe doniczki, ułożyli je przed bocznymi drzwiami meczetu, podpalili i uciekli. Pożar został szybko ugaszony, ale straty to i tak co najmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Cały meczet trzeba wyczyścić, pomalować w środku, dym dotarł wszędzie, gdzie mógł - mówi Hani Hraish, imam Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej w Gdańsku. Straty szacuje na kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Hani Hraish wiąże pożar świątyni z wczorajszym incydentem w czasie muzułmańskiego Święta Ofiarowania w Bohonikach na Podlasiu. Tamtejsi muzułmanie chcieli przeprowadzić z tej okazji ubój rytualny. Próbowali to uniemożliwić obrońcy praw zwierząt. Ostatecznie, jak poinformował mufti Tomasz Miśkiewicz, w Bohonikach doszło do rytualnego uboju jednego baranka.

To jest wielki smutek dla nas i rozczarowanie, ale my się nie poddajemy. Jest tyle uprzejmych, przychylnych nam ludzi, że na pewno wspólnie wyjdziemy z tego kryzysu. To jest dla nas kryzys przede wszystkim psychiczny, podpalono w dodatku nasze dusze, ale dzięki uprzejmości i przychylności sąsiadów, władzy miasta Gdańsk, zwierzchników Kościoła, damy sobie radę - uważa imam.

(mpw)