Polska przegrała w Bukareszcie z Japonią 27:29 (8:14) w drugim dniu turnieju kwalifikacyjnego piłkarek ręcznych do igrzysk olimpijskich w Pekinie. Polki straciły szanse na awans.
Polki po kompromitującej grze przegrały ze słabiutką reprezentacją Japonii. Azjatki dwukrotnie uzyskiwały siedmiobramkową przewagę.
Na dobrą sprawę tylko przez dziesięć minut drugiej połowy można mówić o grze na przyzwoitym poziomie w wykonaniu podopiecznych trenera Zanona Łakomego. Wówczas to od stanu 10:17 w 38. min "biało-czerwone" w 49. min doprowadziły do remisu 21:21. Gdy
wydawało się, że polski zespół już tej szansy nie wypuści z rąk, ponownie posypały się błędy, które Japonki - rozgromione dzień wcześniej przez Rumunki 44:21 - skwapliwie wykorzystały.
Blamaż rozpoczął się w pierwszej połowie. Polki w meczu przeciwko outsiderkom turnieju drugiego gola zdobyły dopiero w 17. minucie. W tym czasie rywalki pokonały Małgorzatę Sadowską, która wbrew pozorom była najjaśniejszym punktem polskiej reprezentacji, sześć
razy.
Przez krótką chwilę wydawało się, że "biało-czerwone" przebudziły się, ale od stanu 7:8 w 22. min ponownie na boisku zapanował chaos. Trener Łakomy próbował pozbierać swoje szczypiornistki i wziął czas. "Czego się boicie? - pytał zirytowany podczas minutowej odprawy. - Przecież na razie udajemy, że gramy". Niewiele to dało. Polki nadal były ospałe w obronie i zastraszająco nieskuteczne w ataku (jedynie 29 proc. rzutów przed przerwą zakończonych sukcesem).
Na początku drugiej połowy obraz gry nadal się nie zmieniał. Bezradne Polki kontra ruchliwe, pełne woli zwycięstwa Japonki. W bramce rywalek świetną partię rozgrywała Katsuda, ale jej wysoki procent skuteczności to w dużej mierze "zasługa" rachitycznych rzutów przeciwniczek.
W 40. minucie po trzecim faulu czerwoną kartkę ujrzała najskuteczniejsza w pierwszej połowie (trzy gole) Izabela Duda. Kiedy 11 minut przed końcem po rzucie karnym w wykonaniu mało widocznej w sobotę, a najlepszej w piątkowej potyczce z Wegierkami, Karoliny Kudłacz, doszło do wyrównania, ponownie Polki zaczęły grać jak nowicjuszki. Japonki ponownie "odjechały" na trzy bramki, a czasu pozostało bardzo mało.
Jeszcze w 57. min była nadzieja na pozytywne zakończenie sprawy - po dwóch udanych akcjach Polenz było 26:27. Nieskuteczny rzut oddała Majerek, Kudłacz trafiła w słupek, a chwilę potem Polenz w sytuacji sam na sam uderzyła piłką w poprzeczkę. Nie pomogły udane interwencje Sadowskiej i Japonki dotrwały do końcowej syreny, wygrywając 29:27, czym sprawiły wielką niespodziankę. W niedzielę Polska zagra z Rumunią - czwartą drużyną grudniowych mistrzostw świata, więc zatarcie przykrego wrażenia będzie bardzo trudne.