Kolejny sukces odniósł polsko-ukraiński batalion KFOR-u stacjonujący w Kosowie, tuż przy granicy z Macedonią. Żołnierze odkryli drugi już skład broni, amunicji i różnego rodzaju zaopatrzenia należącego do samozwańczej albańskiej Armii Wyzwolenia Narodowego.

Macedońska armia i policja w zmasowanym ataku rozbiła grupy partyzanckie Albańczyków działające w północnej części kraju. Wielu z nich zrzuciło jednak mundury, ukryło broń i czeka na kolejną sposobność do powstania. Skrytki takie znajdują się też na terytorium Kosowa. Ostatnio pojawiły się głosy, że oddziały KFOR-u są nieskuteczne w tropieniu grup partyzanckich. Jedna z agencji napisała, że o składach w Kosowie wiedziano już od dwóch tygodni. Jednak żołnierze pojawili się tam dopiero, gdy obóz został opuszczony przez Albańczyków. „Nie zgadzam się z tą opinią. KFOR wiedział o bazie, ale po tej stronie macedońskiej, właśnie w tej wiosce Grasani. Natomiast my nie mamy ani mandatu, ani możliwości wkraczania na teren macedoński. Tym bardziej podejmowania walki z rebeliantami, czy też ich rozbrajania” - powiedział sieci RMF FM dowódca polsko -ukraińskiego batalionu podpułkownik Bogdan Tworkowski.

Żołnierze mogli przechwycić sprzęt i zaopatrzenie dopiero wtedy, gdy zostały one przemycone przez granicę i ukryte w Kosowie. Według pułkownika Tworkowskiego większość znalezionych śpiworów i koców nosiła jeszcze emblematy organizacji humanitarnych, które przekazują dary dla albańskich uchodźców.

Foto EPA

15:45