Decyzją premiera Mateusza Morawieckiego Polska odmawia rosyjskiemu żaglowcowi "Siedow" wstępu na wody terytorialne naszego kraju. Poinformowała o tym rzeczniczka polskiego resortu spraw zagranicznych. Wczoraj statek nie został wpuszczony na estońskie wody terytorialne - obrał wtedy kurs na port w Gdyni. Na pokładzie jednostki mają znajdować się kursanci z Krymu, zaanektowanego przez Rosję.
Decyzją premiera jest to decyzja odmowna - powiedziała PAP Suwara, odnosząc się do sprawy rosyjskiego żaglowca. Aktualnie - jak dodała - następuje implementacja decyzji przez kapitanat i Straż Graniczną w Gdyni.
Uznajemy, że dopuszczenie żaglowca na wody terytorialne Polski byłoby sprzeczne z polityką poszanowania integralności terytorialnej Ukrainy i nieuznawania aneksji Krymu - wyjaśniła rzeczniczka prasowa resortu dyplomacji.
Suwara wskazywała, że żaglowcem podróżują studenci z akademii w Kerczu na terytorium okupowanego przez Rosję Krymu. My niezmiennie wyrażamy poparcie dla integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy. Oczekujemy od Rosji przywrócenia swobody żeglugi w cieśninie Kerczeńskiej, zwrócenia statków, które zostały przejęte i uwolnienia ukraińskich marynarzy w czasie incydentu w listopadzie 2018 r. - oświadczyła.
Według informacji podanych w czwartek przez agencję TASS żaglowiec szkolny "Siedow" nie został wpuszczony przez władze Estonii na wody terytorialne tego kraju i obrał kurs na port w Gdyni.
MSZ Estonii wyjaśniło, że - według posiadanych przez nie danych - na pokładzie żaglowca znajdują się kursanci z akademii w Kerczu z okupowanego Krymu. Estonia nie uznaje nielegalnej aneksji Krymu i według nas wydanie pozwolenia statkowi szkolnemu przeczyłoby polityce nieuznawania aneksji Krymu - napisał resort w komentarzu przytoczonym przez portal estońskiego nadawcy informacyjnego ERR.
Jak zauważył portal, wpłynięcie "Siedowa" na estońskie wody terytorialne było planowane na 13-14 kwietnia, na kilka dni przed wizytą w Moskwie prezydent Estonii Kersti Kaljulaid. Informacje o niewydaniu pozwolenia pojawiły się w środę. Ambasada Rosji w Tallinie określiła tę decyzję estońskich władz mianem "nieprzyjacielskiego aktu".