Gliwicka prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie śmierci 27-letniego kibica, który w maju ubiegłego podczas zamieszek na stadionie w Knurowie został trafiony gumowym pociskiem z policyjnej broni gładkolufowej. Śledczy uznali, że śmierć Dawida D. - który zmarł na skutek krwotoku po trafieniu w szyję - była nieszczęśliwym wypadkiem, a policja działała w granicach prawa. Decyzja o umorzeniu postępowania jest nieprawomocna, można ją zaskarżyć do sądu.

Gliwicka prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie śmierci 27-letniego kibica, który w maju ubiegłego podczas zamieszek na stadionie w Knurowie został trafiony gumowym pociskiem z policyjnej broni gładkolufowej. Śledczy uznali, że śmierć Dawida D. - który zmarł na skutek krwotoku po trafieniu w szyję - była nieszczęśliwym wypadkiem, a policja działała w granicach prawa. Decyzja o umorzeniu postępowania jest nieprawomocna, można ją zaskarżyć do sądu.
Trybuna na stadionie Concordii / Andrzej Grygiel /PAP

Na początku maja 2015 r. 27-latek został postrzelony z broni gładkolufowej podczas awantury stadionowej, do której doszło po przerwanym meczu Concordii Knurów z Ruchem Radzionków. Był w grupie osób, które weszły na murawę i - jak relacjonowała policja - dążyły do konfrontacji z kibicami drużyny przyjezdnej. Dawid D. miał ranę postrzałową szyi. Uszkodzenie naczyń krwionośnych skutkowało obfitym krwotokiem; zmarł po przewiezieniu do szpitala.

Śledztwo było prowadzone pod kątem niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy oraz nieumyślnego spowodowania śmierci. Umarzając postępowanie prokuratura nie dopatrzyła się działań, które naruszyłyby obowiązujące przepisy - według ustaleń śledztwa funkcjonariusze działali w ramach swoich uprawnień i kompetencji, zgodnie z przepisami prawa.

W realiach niniejszej sprawy doszło do spełnienia ustawowych przesłanek użycia środków przymusu bezpośredniego. Zagrożenie życia i zdrowia zarówno funkcjonariuszy, jak i kibiców był realne i bezpośrednie - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Joanna Smorczewska.

Przypomniała, że strzelby mossberg na gumowe pociski nie mają przyrządów celowniczych - strzela się z nich "po lufie". Policjanci mierzą z reguły w najszersze miejsce ciała - w klatkę piersiową. W tej konkretnej sytuacji pocisk trafił w szyję, ponieważ w chwili strzału kibic, który był pod wpływem alkoholu, nienaturalnie się zgiął - wyjaśniła prok. Smorczewska.

Wkrótce po tragicznych wydarzeniach do śląskiej policji zwróciła się Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która prosiła o staranne wyjaśnienie wszystkich istotnych okoliczności sprawy związanych z użyciem broni gładkolufowej oraz kwestii obecności karetki pogotowia w pobliżu stadionu. Jak odpowiadała policja, z przepisów nie wynika, że w tym konkretnym przypadku powinien być zabezpieczony udział służb medycznych.

To był mecz "trudny z punktu widzenia bezpieczeństwa"

Ta kwestia była wyjaśniana także przez prokuraturę, która nie dopatrzyła się uchybień. Ten mecz nie miał charakteru imprezy masowej, a działania policyjne zaplanowano w formie zabezpieczenia prewencyjnego - wyjaśniła prok. Smorczewska. Zaznaczyła, że karetka przyjechała bardzo szybko, ale - jak wskazał biegły - mimo prawidłowego udzielania pierwszej pomocy tego rodzaju obrażenia skutkują zgonem w ciągu kilku minut.

Mecz Concordia-Ruch traktowany był przez organizatora, delegatów Śląskiego Związku Piłki Nożnej, jako "trudny z punktu widzenia bezpieczeństwa, postawy kibiców, ich wzajemnej wrogości". Spotkanie było kilkakrotnie przerywane - kibice rzucali na murawę kamienie, petardy i serpentyny, odpalali race. Wzywanie publiczności do spokoju nie przynosiło efektów i sędzia musiał zakończyć mecz przed czasem.

Jeszcze przed opuszczeniem murawy przez piłkarzy, trenerów i sędziów, na boisko wtargnęła kilkudziesięcioosobowa grupa kibiców Concordii. Przedostali się tam przeskakując ogrodzenie lub omijając je w niezabezpieczonych miejscach i ruszyli w kierunku kibiców gości.

Mimo wezwań do opuszczenia murawy i salwy ostrzegawczej niektórzy kibice Concordii nadal szli w kierunku sektora z kibicami Ruchu. Wtedy policjanci oddali strzały amunicją niepenetrującą typu "chrabąszcz". Jeden z gumowych pocisków trafił Dawida D.

Po tragedii w Knurowie mimo apeli o zachowanie spokoju kilkakrotnie dochodziło do zamieszek - chuligani rzucali w mundurowych kamieniami i butelkami z łatwopalnym płynem. Policjanci użyli broni gładkolufowej i armatki wodnej. Podczas kilku dni starć poszkodowanych zostało kilkunastu policjantów. Zatrzymano kilkadziesiąt osób pod zarzutem czynnej napaści na funkcjonariuszy, znieważania ich oraz zniszczenia mienia.

(abs)