25-letni pracownik koszalińskiego escape roomu został przesłuchany w charakterze świadka. Po piątkowej tragedii mężczyzna trafił do specjalistycznego szpitala w Gryfiach. Był w budynku, kiedy wybuchł pożar.
Z kolei 27-letni Miłosz S., krewny osoby, na którą formalnie zarejestrowany był escape room, usłyszał w niedzielę zarzuty umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci osób, które w nim zginęły. Według wstępnych ustaleń przyczyną tragedii było rozszczelnienie butli z gazem.
Prawdopodobnie sam pożar wybuchł w tak zwanej poczekalni, sąsiadującej z pokojem zagadek.
Ofiary pożaru zatruły się tlenkiem węgla - takie są wstępnie wyniki przeprowadzonych sekcji zwłok. Do końca tygodnia ma być gotowa ostateczna ekspertyza w tej sprawie. Śledczy mają m.in. sprawdzić firmę, która dostarczała butle z gazem.
27-letni Miłosz S., krewny osoby, na którą formalnie zarejestrowany był escape room, w niedzielę słyszał zarzut. Nie przyznał się do winy. Odmówił składania wyjaśnień.