Zarzut zabójstwa postawiła prokuratura 26-letniej mieszkance Morąga (warmińsko-mazurskie) , która w sylwestrową noc wypchnęła z okna swojego narzeczonego. Początkowo śledczy umorzyli sprawę przypuszczając, że mężczyzna popełnił samobójstwo. Po 10 miesiącach kobieta przyznała się do zbrodni.
Śledczy z prokuratury rejonowej w Morągu Zbigniew Świderski powiedział, że tragedia wydarzyła się w noc sylwestrową 2018/2019 w jednym z mieszkań w Morągu. Między partnerami - 26-letnią kobietą i 29-latkiem doszło do kłótni.
W pewnym momencie mężczyzna usiadł na parapecie okna mieszkania na 4. piętrze i twierdził, że skoczy. Po chwili 29-latek zmienił zdanie. Gdy ponownie doszło do awantury, mężczyzna znowu usiadł na parapecie.
Wtedy - jak się teraz okazało - 26-latka wypchnęła go na zewnątrz.
Jak podał prokurator, początkowo śledczy prowadzili postępowanie w sprawie nakłaniania i podżegania do targnięcia się na własne życie. Kobiecie nie postawiono jednak wtedy zarzutów. Sprawa została umorzona.
Po prawie 10 miesiącach od feralnej nocy - 10 października - 26-latka zadzwoniła na numer alarmowy 112 mówiąc, że to ona jest winna zbrodni. Została zatrzymana. Usłyszała zarzuty.
Według lokalnych mediów kobieta o wszystkim opowiedziała przyjaciółce. Jak miała stwierdzić, dręczyły ją wyrzuty sumienia.
26-latka została przebadana wariografem i przesłuchana w obecności psychologa.