Konsternacja zapanowała wśród parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej po wtorkowej deklaracji Donalda Tuska. Premier - przy okazji zapowiedzi nowej ustawy antykorupcyjnej - zaapelował do kolegów z partii o zbycie lub przekazanie wszystkich udziałów w spółkach. Najprawdopodobniej szefowi rządu chodziło też o giełdowe akcje, które są w rękach posłów. To pokłosie medialnej burzy wokół senatora Tomasza Misiaka, który ostatecznie musiał odejść z PO.
Tomasz Misiak jako szef senackiej komisji pracował nad tzw. specustawą stoczniową, a następnie - jak napisała "Gazeta Wyborcza" - jego firma bez przetargu dostała zlecenie na pośrednictwo pracy i szkolenia zwalnianych stoczniowców ze Stoczni Szczecińskiej. W konsekwencji senator musiał opuścić szeregi PO, a jego firma nie będzie już współpracować z Ministerstwem Skarbu przy szukaniu pracy stoczniowcom. O rozwiązanie umowy wystąpiło samo Work Service. Co więcej, klub Prawa i Sprawiedliwości zwrócił się do Urzędu Zamówień Publicznych o kontrolę postępowania w sprawie zlecenia dla firmy senatora.
Politycy PO byli decyzją premiera w sprawie senatora Misiaka nieco zaskoczeni. A niektórzy - jak Iwona Śledzińska-Katarasińska - próbują nadal bronić senatora. Nie było tam żadnego konfliktu interesów, bo sprawdzałam - twierdzi posłanka:
Decyzji Donalda Tuska podporządkować się musiał nawet przeciwnik drastycznych rozwiązań Grzegorz Schetyna. Ostra decyzja i ostry wniosek, ale to decyzja premiera - stwierdził:
W osłupienie posłów PO wprawił również apel Donalda Tuska o zbycie lub przekazanie udziałów w spółkach. Szef klubu Platformy Obywatelskiej Zbigniew Chlebowski przygotował nawet listę kilkunastu parlamentarzystów partii, którzy deklarują posiadanie udziałów w spółkach prawa handlowego. Klub chce monitorować ich prace w parlamencie, tak by nie powtórzyły się zarzuty o konflikt interesów.
Osoba, która znajduje się w sytuacji właściciela lub współwłaściciela, na pewno nie będzie mogła brać udziału w pracach nad projektami na przykład niektórych ustaw - deklaruje Chlebowski:
Politycy PO próbują analizować słowa Donalda Tuska o zbyciu udziałów na swoją korzyść. Są przekonani, że chodziło o nowe prawo i specjalny fundusz powierniczy, do którego posłowie będą przekazywać swoje majątki. Posłanka Skowrońska, która prezesuje Bankowi Spółdzielczemu, nie zamierza rezygnować ani z funkcji, ani z udziałów. Pokazuje przepisy, które dziś niczego jej nie zakazują. Mamy obowiązujące przepisy i ja bym chciała do tych obowiązujących przepisów się stosować - powiedziała Skowrońska reporterowi RMF FM:
Zapał premiera, by posłowie PO w imię poklasków pozbywali się majątku, nie przypadł też do gustu Grzegorzowi Dolniakowi. Nie wiem, czy takie obostrzenia, które działają na oślep, są dobre - zastanawia się Dolniak:
Za kolegami z klubu stoi też Janusz Palikot, bo przyznaje, że przez żądania Tuska, większość straci duże pieniądze. Przy dzisiejszej sytuacji na giełdzie, ci ludzie ponieśliby ogromne straty - przekonuje kontrowersyjny poseł:
Jak widać więc, premier, tak jak w przypadku pedofilii, postanowił być twardy, ale życie chyba boleśnie zweryfikuje jego plany.