Przed południem 32-letni kierowca, który wczoraj w Łodzi śmiertelnie potrącił 10-latka i 63-letnią kobietę, konwojowany przez policjantów opuścił szpital. Mężczyzna, który w chwili wypadku miał ponad 2 promile alkoholu, będzie trzeźwiał w policyjnym areszcie.

Przesłuchanie kierowcy będzie możliwe dopiero, gdy wytrzeźwieje. Niewykluczone, że nastąpi to jeszcze dziś. Wcześniej jednak muszą być przesłuchani pasażerowie samochodu. Mężczyźni, którzy jechali autem to 26- i 28-letni koledzy kierowcy, którzy mieli ponad 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Pasażerowie samochodu są w policyjnym areszcie, a mundurowi ustalają, kto był właścicielem auta, bo wiadomo, że pojazd nie należał do kierowcy.

Nie ma wątpliwości, że to właśnie 32-latek prowadził auto, bo to potwierdzili świadkowie - powiedziała rzecznik łódzkiej drogówki Marzanna Boratyńska. Pewne jest także to, że piesi przechodzili prawidłowo: na pasach i na zielonym świetle.

W niedzielę wieczorem na skrzyżowaniu ul. Żeromskiego z ul. 6 Sierpnia w Łodzi stuningowany opel tigra wpadł na oznakowane przejście dla pieszych. Przechodnie mieli wtedy zielone światło. Chłopiec i kobieta w jednej chwili znaleźli się na masce samochodu. W tym czasie kierowca stracił panowanie nad autem, wjechał na chodnik. Zatrzymał się dopiero na zaparkowanym kilkadziesiąt metrów dalej samochodzie. Rodzina 10-latka, który zginął na przejściu, jest pod opieką psychologa.

(mpw)