Świece dymne, petardy, syreny i gwizdki - tak wyglądała manifestacja kilku tysięcy związkowców przed siedzibą Prezesa Rady Ministrów i Sejmem. Przedstawiciele OPZZ, Solidarności i Forum Związków Zawodowych demonstrowali przeciwko planom ograniczenia prawa do wcześniejszych emerytur. Dwie osoby - związkowiec i policjant - zostały ranne.
Związkowcy wcześniej złożyli petycję u marszałka Sejmu. Od Bronisława Komorowskiego oczekują przede wszystkim wstrzymania prac nad ustawą, która ogranicza wcześniejsze emerytury. Związkowcy chcą przede wszystkim, aby rząd złagodził ustawę odbierającą około 800 tysiącom ludzi prawo do wcześniejszej emerytury. Zależy im na tym, aby zachowali to prawo przede wszystkim nauczyciele, wszyscy kolejarze, lekarze, pielęgniarki czy listonosze. Protestującym nie podoba się też pomysł rządu, by prawo do tzw. pomostówek mieli tylko pracujący przed 1999 rokiem.
Tego Bronisław Komorowski obiecać nie mógł. Najbardziej obrywa więc dzisiaj premier: Cudów nie ma, wszystko ściema - to jedno z haseł manifestacji.
Wcześniej związkowcy pikietowali przed Sejmem, gdzie oddzielono ich specjalnie ustawionym ogrodzeniem. Niewiele jednak brakowało, by sytuacja wymknęła się spod kontroli i zrobiło się naprawdę niebezpiecznie. Związkowcy bardzo dosłownie zrozumieli hasła towarzyszące ich demonstracji: „Nie będzie grzecznie, niech nas usłyszą w Sejmie. Tam nas zdradzają”:
Pielęgniarki, nauczyciele i kolejarze bronią swoich przywilejów emerytalnych. Jak przyznają w rozmowie z reporterem RMF FM, są zawiedzeni polityką rządu:
Jesteś oszukiwany przez rząd, pracodawcę i otwarte fundusze emerytalne! Będziesz musiał pracować do późnej starości mimo braku sił! Twoja emerytura według rządowych projektów nie wystarczy Ci na utrzymanie! - ulotki z takimi hasłami rozdawali przed Sejmem.
Rząd deklaruje, że pozostanie nieugięty wobec protestów związkowców. W takich sprawach nie ma miejsca na uległość - deklarował wcześniej premier Donald Tusk. Apelował też do związków zawodowych o "wspólną odpowiedzialność".