Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych sprawdza, czy stołeczny ratusz nie inwigiluje kierowców. Wszystko z powodu nowych parkomatów, w których płacąc za bilet trzeba wprowadzić numer rejestracyjny samochodu. Inspekcja ma wykazać, czy do danych samochodów oraz kierowców, które można ze sobą powiązać, ma dostęp ten sam dział urzędu.
Możliwa inwigilacja to nie jedyny problem z jakim muszą się zmierzyć kierowcy korzystający ze stołecznych parkomatów. Twórcy urządzeń zupełnie niepraktycznie zaprojektowali sposób płacenia za postój kartą miejską.Przeprowadzenie takiej transakcji graniczy wręcz z cudem. Na dobrą sprawę nie wiadomo, od czego zacząć. Dopiero z instrukcji - napisanej niestety bardzo małym drukiem i w dodatku niepodświetlonej - kierowcy dowiadują się, że najpierw trzeba wpisać numer rejestracyjny auta. To nie jedyne utrudnienie - od wciśnięcia przycisku do czasu, gdy symbol pojawia się na ekranie mija kilka sekund. To powoduje, że kierowca naciska klawisz ponownie i musi potem kasować zbędne cyfry.
Po prawidłowym wprowadzeniu numeru rejestracyjnego do parkomatu należy zbliżyć do urządzenia kartę miejską i cały czas trzymać ją w tym miejscu podczas wpisywania czasu parkowania... drugą ręką. Na nowych parkomatach nie przewidziano bowiem kieszeni, która mogłaby ułatwić zadanie zmotoryzowanym.
Zarząd Dróg Miejskich twierdzi, że kontroli GIODO się nie obawia. I chociaż urzędnicy utrzymują, że obsługa parkomatów jest banalnie prosta, to właśnie zapowiedzieli, że instrukcja ich obsługi zostanie poprawiona.