Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci młodego pacjenta na pogotowiu ratunkowym w Nowym Dworze Gdańskim. Według rodziny, mężczyzna zmarł, bo przez dwie godziny nie udzielano mu tam pomocy. Bliscy zmarłego będą domagać się odszkodowania. Informację o tym tragicznym zdarzeniu dostaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.
Śledztwo jest prowadzone w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Prokuratorzy chcą sprawdzić, czy nie doszło do zaniedbania obowiązków lub błędu w sztuce lekarskiej. Przeprowadzono już sekcję zwłok zmarłego mężczyzny, ale o jej wynikach prokurator mówić nie chce.
Teraz biegły z zakresu medycyny sądowej ma ocenić, czy po zajęciu się pacjentem pracownicy pogotowia zareagowali w sposób prawidłowy. Mamy wynik sekcji, ale teraz kwestia oceny postępowania służby zdrowia w tym zakresie. Biegły ma sprawdzić, czy podjęto prawidłowo leczenie. Musimy się zwrócić oczywiście do kilku zakładów medycy sądowej z zapytaniem, który nam wykona opinię i w jakim czasie - mówi Piotr Wojciechowski z Prokuratury Rejonowej w Malborku, która zajmuje się sprawą. Śledczy zabezpieczyli także całą dokumentację medyczną. Do sądu skierować chcą też wniosek o zgodę na przesłuchanie lekarza, który miał wtedy dyżur, ale - jak ocenił Piotr Wojciechowski - jest to już "kwestia wtórna".
Rodzina mężczyzny, który zmarł w budynku szpitala w Nowym Dworze Gdańskim, będzie żądać odszkodowania. Ojciec zmarłego twierdzi, że 30-latek miał rozległy zawał serca i nikt nie przyszedł mu z pomocą przez dwie godziny. Czekał na pomoc około 2 godzin. Powiedział, że tabletki mu nie dali, a cały czas bolała go klatka piersiowa. Nie wiemy, co się później działo. Za kwadrans 9 otrzymaliśmy informację, że syn nie żyje - mówi ojciec mężczyzny. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że ktoś popełnił błąd. Tutaj zawiniły osoby, jaki i Powiatowe Centrum Zdrowia, które zbagatelizowało ból klatki piersiowej mojego syna - dodaje.
Dyrektorka szpitala w Nowym Dworze Gdańskim Elżbieta Kościńska odpowiada na te zarzuty: Nie mamy nic sobie do zarzucenia, zrobiono wszystko, co tylko było możliwe - wszystkie badania. Zajęto się pacjentem, także nie widzę uchybień ze strony personelu - twierdzi.
Tragiczna sytuacja miała miejsce 15 września w godzinach popołudniowych. O sprawie, tydzień później, poinformował nas słuchacz, zaniepokojony tym, jak pracuje lokalne pogotowie. Zgłasza się trzydziestoletni mężczyzna z silnym bólem w klatce piersiowej oraz zimnymi potami. Pielęgniarka informuje pacjenta, że nie ma lekarza i każe czekać. Po godzinie trzydziestolatek umiera na rozległy zawał serca. Dodatkowo bulwersuje fakt, że niedaleko pogotowia mieści się szpital i nikt z izby przyjęć pogotowia nie wezwał stamtąd lekarza - napisał nasz słuchacz na adres mailowy Gorącej Linii RMF FM: fakty@rmf.fm.
W każdej chwili możesz wysłać nam informację, zdjęcia lub film na Gorącą Linię RMF FM.