Warszawska prokuratura zdecydowała o upublicznieniu wszystkich trzech oświadczeń majątkowych Włodzimierza Cimoszewicza za 2001 rok. W żadnym z dokumentów nie ma informacji o akcjach PKN Orlen.
Z dokumentów wynika, że w styczniu 2002 roku, trzy miesiące po objęciu teki ministra spraw zagranicznych, Cimoszewicz wciąż zasiadał w radzie nadzorczej firmy BMC, której był współwłaścicielem. Przed komisją śledczą natomiast marszałek zeznał, że najpóźniej kilkanaście dni po objęciu resortu zrezygnował z zasiadania w radzie. To oznacza naruszenie ustawy antykorupcyjnej.
W styczniowym oświadczeniu nie ma informacji o akcjach BMC – udziały pojawiają się dopiero w dokumencie z 2 kwietnia. Tę niezgodność Tomasz Nałęcz tłumaczy zapracowaniem Cimoszewicza, który nie miał czasu na uporządkowanie swoich spraw biznesowych. Konsekwencję widać natomiast w braku informacji o akcjach PKN Orlen.
Nieścisłe są też informacje bardzo drobne – choćby o wielkości gospodarstwa. W styczniu 2002 roku miało ono 20 hektarów, na początku kwietnia – już 19, a trzy tygodnie później ponownie 20. Podobnie jest z akcjami Agory, które raz warte są kilkanaście tysięcy złotych, by potem zmienić wartość na kilka tysięcy.
Prokuratura nie ma wątpliwości, że niewpisanie akcji do oświadczenia przez Cimoszewicza to poważne uchybienie. Będzie to jednak uznane za przestępstwo, jeżeli prokuratorzy stwierdzą, że marszałek chciał świadomie zataić posiadanie udziałów.
To jednak nie jest jedyna kwestia, jaką zajmuje się prokuratura. Zastanawiający jest bowiem fakt, że Cimoszewicz w MSZ złożył oświadczenie majątkowe dopiero trzy miesiące po objęciu stanowiska szefa dyplomacji.
Na te zarzuty dość lakonicznie odpowiada rzecznik Cimoszewicza, Tomasz Nałęcz. Jego zdaniem, ówczesny szef resortu miał po prostu zbyt dużo pracy i zapomniał o złożeniu dokumentu. Nałęcz argumentuje, że podobnych uchybień mieli dopuścić się także inni ministrowie.
Prokuratura zdecydowała, że upublicznienie dokumentów nie wpłynie niekorzystnie na przebieg śledztwa. W związku z tym treść oświadczeń została ujawniona.
Wcześniej premier Marek Belka odtajnił oświadczenia majątkowe Włodzimierza Cimoszewicza, złożone przez niego w 2002 roku w Kancelarii Premiera. O ujawnienie dokumentów zwrócił się do premiera sam marszałek. Moim celem jest to, żebyście państwo i ludzie w Polsce je poznali, i wiedzieli, że wszystko jest w porządku - powiedział kandydat na prezydenta.
Pytany, jak ocenia opublikowany "Rzeczpospolitej" sondaż prezydencki, Cimoszewicz odpowiedział, że jest zmartwiony, bo - jak dodał - widzi, "że ta cała kampania kłamstw przynosi skutek". Według rankingu, na pierwszym miejscu jest Donald Tusk (PO) - 31 proc., drugi Lech Kaczyński (PiS) - 24 proc., a na trzecim Cimoszewicz - 18 procent.