Marszałku, bierzmy się do roboty - apeluje opozycja i walczy o zakończenie prac nad budżetem jeszcze w styczniu. Taki termin uchwalenia budżetu pozbawiłby prezydenta możliwości rozwiązania Sejmu i rozpisania przyspieszonych wyborów.
Sytuacja jest paradoksalna: rządzący nie spieszą się z uchwaleniem własnego budżetu, a opozycja staje na głowie, by w ciągu najbliższych 12 dni projekt budżetu przeszedł przez Sejm, Senat i znów wrócił do Sejmu.
Opozycja twierdzi, że marszałek ukrył przed światem informacje, że to już 1 lutego można rozwiązać Sejm. Marszałek powinien zrehabilitować się, powinien nas wszystkich przeprosić i zwołać posiedzenie Sejmu - mówił lider SLD, Wojciech Olejniczak. To posiedzenie już w tym tygodniu pozwoliłaby przekazać budżet senatorom.
Ale adresat tych słów zdaje się być nieprzekonanym do przyspieszenia: Powinniśmy pracować, spokojnie przygotowywać budżet, a nie żyć w emocjach, w jaki sposób nasza praca zostanie oceniona przez prezydenta. Naprawdę głównym motywem pracy posłów nie powinien być lęk o własne mandaty. Każdy poseł, polityk powinien być gotów poddać się ocenie społecznej - mówił Marek Jurek.
Marszałek dodał, że zastanowi się na zwołaniem Sejmu. Jego zdaniem decyzję o ewentualnym rozwiązaniu Sejmu prezydent podejmie nie z powodu tempa prac nad budżetem, a z powodu politycznej rozsypki.
Marszałek Sejmu zapewnił, że nie wprowadził w błąd posłów i opinii publicznej w sprawie terminów zakończenia prac nad budżetem. Według niego, Prezydium Sejmu pracowało przy założeniu, że termin złożenia budżetu prezydentowi upływa 19 lutego.
Taką interpretację zarekomendowali Sejmowi prawnicy na podstawie zebranych ekspertyz. Prezydent Lech Kaczyński skłania się jednak ku opiniom, że termin ten mija na przełomie stycznia i lutego.