„Terroryzmu nie da się wyplenić za pomocą wojska. Terror to broń słabych przeciwko potężnym. Im częściej będziemy się uciekać do użycia siły, by zmusić państwa i narody do podporządkowania się temu, co my uważamy za słuszne, tym bardziej będziemy przekonywać terrorystów, że muszą na to odpowiedzieć” – mówi w rozmowie z RMF, emerytowany admirał US Navy Eugene Carroll. Był on jednym z dowódców sił zbrojnych USA w Europie i na Bliskim Wschodzie.

RMF: Czy Biały Dom, przy tych wszystkich wypowiedziach o "światowej osi zła", groźbie użycia broni masowego rażenia ze strony Iraku nie posunął się już na tyle daleko, że wycofanie się z ataku na Irak jest już praktycznie niemożliwe?

Eugene Carroll: Przywódcy mają to do siebie, że czasami zapędzają się w przysłowiowy kozi róg. Mówią tak wiele czasami niepotrzebnych rzeczy; grożą, składają obietnice, że nie pozostawiają sobie praktycznie żadnego pola do manewru, znajdują się w pułapce własnych słów. Istnieje niebezpieczeństwo, że teraz znaleźliśmy się właśnie w takiej sytuacji. Prezydent posunął się na tyle daleko, że nie może się już teraz wycofać, jeśli chce zachować twarz i nie być postrzegany jako całkowicie niezdecydowana osoba. Moim zdaniem tym samym do pewnego stopnia była podyktowana akcja zbrojna w Afganistanie. Po zamachach z 11 września prezydent wypowiadał się tak zdecydowanie, że nie miał innego wyjścia - musiał rozpocząć akcję przeciwko terrorystom i tym, którzy udzielają im schronienia.

RMF: Czy wojnę z terroryzmem da się wygrać bez ataku na Irak i odsunięcia Saddama Husajna?

Eugene Carroll: Zdecydowanie tak. Żyjemy przecież w czasach Kadafiego w Libii, uważanego za jedną z sił napędowych działań terrorystycznych, czasach terroryzmu w Południowej Ameryce, na Filipinach i aktów terroryzmu na Bliskim Wschodzie po obu stronach konfliktu. Terroryzmu nie da się wyplenić poprzez akcję zbrojną. Akty terroru to broń słabych przeciwko potężnym. Im częściej będziemy się uciekać do użycia siły, by zmusić państwa i narody do podporządkowania się temu, co my uważamy za słuszne, tym bardziej będziemy przekonywać terrorystów, że muszą na to odpowiedzieć. Akcja zbrojna jedynie wzmocni ich przekonania i da im pretekst do działań. Rozwiązania, jeśli w ogóle takie istnieją, są długoterminowe - w tym programy ekonomiczne, odpowiednia polityka, i wykorzystanie środków po to, by zlikwidować przyczyny terroryzmu, a nie podsycać je bombardowaniami.

RMF: Kiedy może dojść do ataku Irak ? Ile Amerykanie potrzebują czasu by zebrać odpowiednie siły? Jak szybko mogą być gotowi do akcji zbrojnej, jeśli miałaby to być akcja jednostronna, prowadzona wyłącznie przez Stany Zjednoczone?

Eugene Carroll: Wystarczy tydzień. Stany Zjednoczone potrzebują zaledwie tygodnia by w pełni wykorzystać możliwości swych sił powietrznych. Powszechnie uważa się, że nasze wojska są zanadto zaangażowane w różnych częściach świata. To jednak nie do końca prawda. Mamy jakieś cztery i pół tysiąca żołnierzy na Bałkanach, mniej więcej tyle samo w Afganistanie. Na Morzu Arabskim jest nasza marynarka i około piętnastu do dwudziestu tysięcy ludzi. To jednak zaledwie garstka z prawie półtora milionowej armii, oraz miliona rezerwistów i gwardzistów których w każdej chwili możemy powołać do służby. Tu nie chodzi o to, że jesteśmy nadmiernie zaangażowani, lecz o to, że angażujemy się zbrojnie w sytuacje, których przy pomocy oręża nie da się rozwiązać. Wystarczy spojrzeć na Afganistan. Nie mieliśmy żadnych problemów by zbombardować i zniszczyć te cele, które chcieliśmy. Jednak co przez to osiągnęliśmy ? - niestabilną, niejednoznaczną sytuację polityczną w Afganistanie i wzrost anty-amerykańskich nastrojów. Takie same problemy napotkamy w Iraku. Sytuacji w tym rejonie nie da się rozwiązać zbrojnie. Możemy zniszczyć, obalić rząd, przejąć wojskową kontrolę, jednak to nie rozwiązuje ani problemów na Bliskim Wschodzie ani walki ze światowym terroryzmem.

16:45