Dziś mija dokładnie rok od uprowadzenia pary amerykańskich misjonarzy przez islamistów z ugrupowania Abu Sajaff na Filipinach. Nie pomogły elitarne jednostki wojsk ani samoloty szpiegowskie - Martin i Garcia Burnham wciąż są w niewoli.
Rzecznik amerykańskich wojsk, biorący udział w operacji na Filipinach, Richard Sater przyznaje, że nie ma nawet pewności, czy misjonarze jeszcze żyją: Od listopada ubiegłego roku nie mamy na to żadnych dowodów - powiedział Sater.
Pracownicy misji pomocy i organizacji humanitarnych na Filipinach mają nadzieję, że okrągła rocznica może zostać wykorzystana przez porywaczy, by uwolnić zakładników. Jednak jak zauważa Sharif Dżulabbi, jest pewien problem: Porywacze chcą przede wszystkim otrzymać okup. W przeciwnym razie zakładnicy mogą być na zawsze trzymani gdzieś w dżungli. Boję się, że mogą nawet zostać zabici - uważa Dżulabbi.
Martin i Garcia Burnham są najdłużej przetrzymywanymi zagranicznymi zakładnikami od czasu, gdy separatyści rozpoczęli kampanię porwań w latach 70. Ekstremiści chcą w ten sposób m.in. wymusić na władzach Filipin zgodę na utworzenie islamskiego państwa na południu kraju.
Amerykańskiego misjonarza i jego żonę uprowadzono wraz z jeszcze jednym Amerykaninem oraz 17 Filipińczykami. Przewieziono ich do kryjówki na wyspie Basilan. Kilku Filipińczyków i Amerykanin zostało zabitych. Resztę uwolniono w zamian za okup. Za misjonarzy islamiści żądają 2 mln dolarów.
12:25