Trwa odstrzał dzików w Wielkopolskim Parku Narodowym. To wynik niedawnej decyzji Ministerstwa Środowiska o zredukowaniu tam populacji tych zwierząt. Według dokumentu – myśliwi muszą zmniejszyć populację dzików w parku o 918 osobników. Pierwsze strzały mieszkańcy okolic usłyszeli kilka dni temu. Od tamtej pory są pełni obaw o swoje bezpieczeństwo.
To są tereny, gdzie spacerujemy, trenujemy, uprawiamy sporty. Mieszkańcy Wir często chodzą WPN do sklepu do Puszczykowa.(...)Tam nie ma żadnego oznakowania, żadnych ostrzeżeń - mówi w rozmowie z RMF Iwona Janicka z Fundacji Aktywności Lokalnej z Puszczykowa.
Dyrekcja parku zapewnia, że odstrzał prowadzą wyłącznie wykwalifikowani myśliwi - zarówno ze Związku Łowieckiego jak i ci, którzy zgłosili się na ochotnika. Według zarządców terenu, nic w WPN nie odbywa się bez przestrzegania surowych zasad. Przede wszystkim bezpieczeństwo odwiedzających park, a potem redukcja.(...)Po zmroku turysta teoretycznie nie powinien przebywać na terenie WPN. Odstrzały prowadzimy z pełną dozą odpowiedzialności za bezpieczeństwo - mówił w niedawnej rozmowie z RMF Zbigniew Sołtysiński dyrektor parku.
To właśnie strzały po zmroku najbardziej zaniepokoiły mieszkańców. Pierwsze z nich można było usłyszeć około godz. 19:00, a wtedy sporo osób wraca z pracy albo szkoły z oddalonego niecałe 20 km Poznania. Ich zdaniem sama teoria nie wystarczy. Potrzebne są też wyraźne ostrzeżenia. Kiedy na tym terenie występowała wścieklizna, ostrzeżenia były niemal wszędzie, na każdym kroku. Teraz słyszymy strzały, ale żadnych informacji nie ma - dodaje Iwona Janicka.
Mieszkańcy w sprawie odstrzału dzików są podzieleni. Część z nich podziela zdanie, że odstrzał jest konieczny, bo dzików jest za dużo. Na ich obecność skarżą się szczególnie rolnicy, którym zwierzęta wielokrotnie niszczyły uprawy - np. kukurydzy. Pozostali mieszkańcy woleliby, żeby liczebność dzików na terenie parku narodowego regulowała wyłącznie natura.
(m)