Wicedyrektor departamentu w ministerstwie transportu, przez którego kilka tysięcy kierowców przez ponad dwa miesiące nie miało pracy, dostawał za wykonywanie swoich obowiązków nagrody. Jak ujawnił reporter RMF FM Krzysztof Zasada, wraz z szefem departamentu, w którym pracował, otrzymali w sumie 37 tysięcy złotych premii. Dodatkowe pieniądze przyznał im nadzorujący m.in. transport drogowy wiceminister Tadeusz Jarmuziewicz.
Po ujawnieniu przez nas skandalu z wydawaniem zaświadczeń doceniony przez szefostwo wicedyrektor stracił pracę w resorcie. Nie został jednak zwolniony dyscyplinarnie. Minister transportu Sławomir Nowak w odpowiedzi na gigantyczne opóźnienia w wydawaniu zaświadczeń ADR wstrzymał natomiast do odwołania wszelkie nagrody dla dyrekcji Departamentu Transportu Drogowego, który naraził na straty tysiące kierowców.
Tydzień temu informowaliśmy, że ponad 4 tysiące kierowców odebrało już zaświadczenia ADR, które upoważniają do przewożenia materiałów niebezpiecznych. Czekali na nie od początku roku. Choć zdali egzaminy, nie było dla nich dokumentów. Za zamieszanie odpowiada resort transportu, który nie zdążył z przeprowadzeniem przetargu na ich drukowanie.
Najwięcej druków wydano w województwach: mazowieckim - 631, wielkopolskim - 592 i małopolskim - 427. Największe problemy mieli natomiast wciąż kierowcy na Śląsku. Tam na swoje zaświadczenia dłużej czekało prawie 400 osób. Marszałek województwa zażądał bowiem od Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych oryginału umowy dotyczącej druku dokumentów. W innych województwach wystarczyły ich skany.