Analiza szczątków znalezionych w okolicach miejsca, gdzie zaginęła Iwona Wieczorek wykazała, że są to kości zwierzęce, a nie ludzkie – pisze tygodnik „Wprost”. Ujawnia też główne hipotezy, które badają policjanci zajmujący się sprawą nastolatki.
Pod koniec września grupa policjantów z Gdańska przeczesywała obszar około 7 kilometrów - od końca Alei Jana Pawła II, przez park Ronalda Reagana, do pasa nadmorskiego, gdzie monitoring ostatni raz zarejestrował Iwonę Wieczorek. Znaleźli tam skrawki materiałów i kości. Już wtedy mówili, że najprawdopodobniej nie należą one do człowieka. Najnowsze analizy ostatecznie potwierdziły tę wersję.
Jak ujawnia "Wprost", policjanci zajmujący się sprawą Iwony Wieczorek sprawdzają obecnie kilka hipotez. Jedna z nich mówi, że do zaginięcia doprowadziła zawiedziona miłość. Inne szukają przyczyny zniknięcia w tajemniczej internetowej znajomości czy kłótni z chłopakiem.
Rozmówca wprowadzony w tajniki śledztwa opowiada tygodnikowi "Wprost", że Iwona umawiała się przez Internet z mężczyzną: Miał kasę i pozycję społeczną. Szybko to zostało wychwycone, ale jakaś dziewczyna dała alibi temu mężczyźnie - wyjaśnia. Zdradza też, że nastolatka miała znajomego, który leczył się psychiatrycznie. Umawiała się z tym kolegą. Pomagał jej w nauce. Machnęła na niego ręką i on to bardzo przeżył. Potem znów potrzebowała jego wsparcia. Następnie znów go odtrąciła - opisuje. Chłopak ma słabe alibi. Jego matka twierdzi, że w kluczowym momencie spał we własnym łóżku, ale są informacje podważające tę wersję - tłumaczy.