Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Borys Budka domaga się informacji na temat tego, czy sprawa Sławomira Nowaka nie była pretekstem do inwigilowania polityków opozycji i zdobywania w nielegalny sposób informacji na temat kampanii wyborczej Rafała Trzaskowskiego. "Rzeczpospolita" twierdzi, że materiał dowodowy, jaki zgromadzono w śledztwie ws. Nowaka jest mocny – opiera się głównie na zabezpieczonych rozmowach na szyfrowanych komunikatorach, dzięki zastosowaniu systemu inwigilacji Pegasus.
Były minister transportu i były szef ukraińskiej agencji drogowej Ukrawtodor Sławomir Nowak został w poniedziałek zatrzymany w związku z podejrzeniem korupcji, kierowania zorganizowaną grupą przestępczą i praniem brudnych pieniędzy. Wraz z nim zatrzymano w Warszawie b. Dariusza Z., a w Gdańsku biznesmena Jacka P. We wtorek Nowak usłyszał zarzuty, a wczoraj tymczasowo aresztowany.
Nowak jest podejrzany o żądanie i przyjmowanie korzyści majątkowych i osobistych w zamian za przyznawanie prywatnym podmiotom kontraktów na budowę i remont dróg na Ukrainie, a także o pranie pieniędzy. W efekcie tych przestępstw miał uzyskać 1,3 mln zł.
Lider PO Bory Budka pytany w TVN24 o areszt dla byłego polityka Platformy (zarazem osoby, która pracowała dla sztabu kandydata KO na prezydenta Rafała Trzaskowskiego) powiedział, że nie ma wiedzy "co jest w sprawie" Nowaka. Dodał, że o ewentualnej winie b. ministra transportu wypowie się sąd.
Zwrócił jednak uwagę na fakt, że zarzuty, które Nowakowi postawiła prokuratura, dotyczą okresu jego pracy na Ukrainie.
Ten okres skończył się jesienią ubiegłego roku, natomiast cała operacja służb, również służb polskich, z tego co donoszą media, trwała do teraz, w związku z czym należy się zastanowić co było prawdziwą intencją tego, że ta sprawa trwała tak długo i czy możliwe jest to, że ta sprawa została wykorzystana do tego, by inwigilować polską opozycję - podkreślił Budka.
Budka zastanawia się, czy skoro Sławomir Nowak był obiektem prac operacyjnych polskich służb, to może nie chodziło o niego, ale o wiedzę dotyczącą kampanii wyborczej i tego, co działo się w sztabie Trzaskowskiego.
Przewodniczący PO w Polsat News przyznał, że Nowak był jedną z osób, które "doradzały i dzieliły się swoją wiedzą w kampanii". To była wymiana informacji, omawianie pewnych strategii, wymiany myśli. Jeżeli prawdą jest to, co mówią niektóre media, że celem polskich służb nie było wyjaśnianie czegoś, co już dawno było zamknięte na Ukrainie, a monitorowanie przeciwników politycznych, w tym samego kandydata na prezydenta, to mamy rzecz bulwersującą i skandaliczną. Służby powinny się zajmować tym, od czego są - powiedział.
Zapowiedział, że PO będzie żądać "pełnej i rzetelnej" informacji na temat tego, czy politycy opozycji byli inwigilowani przez służby pod pretekstem sprawy Nowaka.
"Rzeczpospolita" twierdzi, że materiał dowodowy, jaki zgromadzono w śledztwie ws. Nowaka opiera się głównie na zabezpieczonych rozmowach na szyfrowanych komunikatorach, dzięki zastosowaniu systemu inwigilacji Pegasus.
Pegasus to program stworzony do walki z terroryzmem. Jeżeli telefon zostanie przez niego zainfekowany, to program uzyskuje dostęp do całej zawartości urządzenia, łącznie z nagraniami, pocztą, czy treścią rozmów, które prowadzimy w komunikatorach.
Pegasus może też przejąć kontrolę nad głośnikiem i kamerą, przez co pozwala na bieżąco podsłuchiwać rozmowy i śledzić obraz z najbliższego otoczenia.
Zaletą programu jest to, że jest on bardzo trudny do wykrycia, a przy jakiejkolwiek próbie namierzenia znika i zaciera po sobie elektroniczne ślady.
Według mediów, Centralne Biuro Antykorupcyjne miało kupić system Pegasus już pod koniec 2017 roku. We wrześniu CBA zapewniało, że nie zakupiło "żadnego systemu masowej inwigilacji Polaków".