Brak kuratorskiego nadzoru nad wakacjami zagranicznymi i szereg nieprawidłowości w organizacji obozów i kolonii w kraju - to miażdżące wyniki kontroli wyjazdów dzieci i młodzieży przeprowadzonej przez NIK.
Jeśli chodzi o wyjazdy zagraniczne to niedopatrzenia wynikają z luki w przepisach, przez którą wycieczki nie muszą być zgłaszane kuratorom. Istnieje przez to duże ryzyko, że na wakacjach dziećmi będą opiekowały się osoby niekompetentne, a w skrajnych przypadkach, nawet stwarzające zagrożenie dla dzieci.
Do kuratoriów, mimo obowiązku, nie są też zgłaszane co szóste obozy, czy kolonie organizowane w kraju. W efekcie są poza kontrolą sanepidu i straży pożarnej - opisuje prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski.
Bardzo źle wypadła też kontrola warunków sanitarnych w ośrodkach kolonijnych w kraju. Aż jedna trzecia nie spełniała wymogów sanepidu.
Nieprawidłowości, które wskazuje NIK, w większości zostały już zlikwidowane - tak MEN odpowiada na zarzuty. Według resortu, sytuacje opisywane w raporcie przez Najwyższą Izbę Kontroli miały miejsce, ale w przeszłości. Np. wcześniej, kurator nie miał prawnego obowiązku nadzorowania kolonii za granicą. Teraz to się zmieniło. Zadaniem i obowiązkiem kuratora jest powiadomienie konsula, aby służby podjęły odpowiednią interwencję - opowiada Joanna Dębek rzecznik MEN. Powołuje się przy tym na przyjętą przez Radę Ministrów nowelizację ustawy o systemie oświaty.
Podobnie sytuacja wygląda, jeśli chodzi o niezgłaszanie kolonii i obozów odbywających się w Polsce. Organizatorom takich wyjazdów, którzy nie informują kuratorów, grożą bardzo wysokie kary finansowe. Sami kuratorzy mają regularnie sprawdzać przebieg wycieczek, bo w myśl znowelizowanej ustawy, mają do tego więcej uprawnień.
(ug)