Zarzuty narażenia życia dwumiesięcznego chłopca usłyszeli rodzice po wypadku drogowym, który spowodował ojciec z orzeczonym zakazem prowadzenia pojazdów. Do wypadku doszło w Gdańsku. Dziecko jest w stanie ciężkim.
Policjanci zostali poinformowani przez lekarza, że w szpitalu na oddziale intensywnej terapii przebywa 8-tygodniowy chłopiec, który jest w ciężkim stanie.
Lekarz miał podejrzenie, że dziecko zostało pobite. Matka miała powiedzieć, że syn wypadł na dywan z nosidełka.
Funkcjonariusze zatrzymali 30-latka i jego 25-letnią partnerkę. Ci kilkukrotnie zmieniali wersje wydarzeń. Jednocześnie w pobliżu ich domu policjanci natknęli się na należący do 30-latka samochód. Auto było rozbite.
Śledczy ustalili, że rodzina jechała samochodem. Na wysokości wiaduktu PKP przy ul. Klinicznej ojciec stracił panowanie nad kierownicą i auto uderzyło w barierki.
Dziecko doznało obrażeń głowy, bo było w nosidełku, które niewłaściwie zabezpieczono.
Rodzice nie wezwali jednak pogotowia, tylko uciekli z miejsca wypadku. Gdy stan dziecka pogarszał się, matka poszła z nim do szpitala - powiedziała oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku Karina Kamińska.
30-letni mężczyzna usłyszał cztery zarzuty: nieumyślnego spowodowania wypadku i nieumyślnego spowodowania obrażeń ciała u dziecka, zagrażających jego życiu. Odpowie też za narażenie chłopca na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia, nieudzielenie mu pomocy po wypadku oraz prowadzenie samochodu mimo sądowego zakazu.
25-letnia matka chłopca odpowie za narażenie syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia oraz nieudzielenie mu pomocy po wypadku.
Rodzicom dziecka grozi 5 lat pozbawienia wolności.