Rząd Tuska prawdopodobnie wystąpi do Komisji Europejskiej o dodatkowy czas na sprzedaż stoczni - dowiedziała się reporterka RMF FM Kamila Biedrzycka. Katarski inwestor nie wpłacił obiecanych 381 milionów złotych za zakłady w Gdyni i Szczecinie. Wcześniej Bruksela dała Polsce czas do końca sierpnia na rozwiązanie sprawy stoczni.
Rządowi potrzebny jest nowy termin, bo chce teraz za wszelką cenę uratować swój wizerunek i wyjść z twarzą ze stoczniowej porażki. Również po to, żeby mieć na kogo zrzucić winę w przypadku porażki całej transakcji. Oczywiste jest jednak, że unijna komisarz słysząc prośbę o kolejną pomoc w sprawie stoczni straci cierpliwość i powie stanowcze „nie”. Wtedy rząd będzie mógł ogłosić, że kłody pod nogi rzuca Komisja Europejska i to ona jest winna upadkowi stoczni.
Jest jeszcze jeden powód prośby o dodatkowy czas. Rząd chce się uparcie trzymać Katarczyków. Podczas niedawnego spotkania Tuska z premierem Kataru, szef polskiego rządu namawiał Katarczyków do zainwestowania państwowych pieniędzy w polskie stocznie. Takie rozmowy podobno już się toczą. Tusk dużo ryzykuje, bo dotychczasowe rozmowy z Katarczykami były rozczarowujące.
Scenariusz w sprawie stoczni ma zostać przedstawiony jeszcze dzisiaj. Może się zdarzyć, że pieniądze pojawią się jeszcze na koncie, ale data była do 12 w nocy. Tak było ustalone z inwestorem, takie mieliśmy porozumienie i to nie zostało spełnione - powiedział naszemu reporterowi Maciej Wewiór, rzecznik resortu skarbu:
Na razie w sprawie stoczni rząd nabrał wody w usta. Po mocno skróconym posiedzeniu Rady Ministrów premier bez słowa udał się do Jarocina na pogrzeb kapitana Daniela Ambrozińskiego, który zginął od kul Talibów w Afganistanie. Agencja Rozwoju Przemysłu też nie chciała się wypowiadać publicznie w tej sprawie. Nie skomentuje tego faktu dopóty, dopóki nie usłyszymy oficjalnych komentarzy premiera lub ministra skarbu. Posłuchaj relacji naszej reporterki Kamili Biedrzyckiej:
Znaleźć nowego inwestora w czasach kryzysu to rzecz prawie niemożliwa. Jeżeli wierzyć w słowa ministra Grada, nie ma też już szans na inwestora z Kataru. Niemal pewne jest, że ogłoszona zostanie upadłość, a majątek stoczni będzie sprzedawany jako masa upadłościowa, kawałek po kawałku, za dalekie od wymarzonych ceny.
Realnie oznacza to, że nie ma nadziei na wznowienie produkcji statków. Realnie też pracy będzie musiało szukać kilka tysięcy stoczniowców. Każdy z uczestników programu zwolnień monitorowanych ma dostać dwie propozycje nowego etatu. Czy rzeczywiście dostanie? Posłuchaj relacji reportera RMF FM Grzegorza Hatylaka:
Związkowcy ze stoczni w Szczecinie, z którymi rozmawiał nasz reporter Grzegorz Hatylak oskarżają rząd o nieudolność i bagatelizowanie problemu. Posłuchaj relacji:
Jeśli do końca miesiąca nie stanie się cud i sprawa stoczni nie zakończy się happy endem, minister Grad będzie musiał pożegnać się ze stanowiskiem. Nic dziwnego, odtrąbił sukces, który okazał się największą porażką rządu Tuska. Dymisji Grada domagają się stoczniowcy i opozycja, która nie chce powierzać mu dalszej prywatyzacji polskich przedsiębiorstw.