W Sądzie Najwyższym ruszył niejawny proces lustracyjny Andrzeja Towpika, byłego wiceszefa MSZ i głównego negocjatora wstąpienia Polski do NATO. Sam Towpik zaprzecza zarzutom IPN, jakoby był tajnym i świadomym współpracownikiem wywiadu PRL.
Jak dowiedziała się Polska Agencja Prasowa w źródłach sądowych, Towpik sładał wyjaśnienia w specjalnie zabezpieczonej sali Sądu Najwyższego. Jako świadek zeznawał też były oficer służb specjalnych PRL. Następnie sprawę odroczono do 19 grudnia.
Pion lustracyjny IPN podejrzewa, że 72-letni Towpik zataił w oświadczeniu lustracyjnym związki ze służbami specjalnymi PRL. Wniosek IPN o stwierdzenie jego "kłamstwa lustracyjnego" trafił do sądu w maju ubiegłego roku. Cztery miesiące później, gdy Sąd Okręgowy Warszawa-Praga postanowił wszcząć lustrację, Towpik przekonywał, że nigdy nie nawiązywał współpracy ze służbami specjalnymi PRL. Podkreślił, że dopiero w IPN dowiedział się, że był traktowany przez nie jako "kontakt operacyjny" i że nadały mu one "jakiś kryptonim". Przekonywał, że podczas swej służby dyplomatycznej rozmawiał z różnymi osobami, nie zawsze wiedząc, kim naprawdę jest rozmówca. Podkreślał też, że jego wcześniejszych oświadczeń lustracyjnych nie zakwestionował Rzecznik Interesu Publicznego.
Adwokat Towpika, mecenas Czesław Jaworski podkreśla, że w tej sprawie nie spełniono żadnej przesłanki, by sąd mógł uznać "kłamstwo lustracyjne". Według niego, w aktach nie ma ani zobowiązania do współpracy, ani własnoręcznych doniesień, ani żadnych pokwitowań.
Osoba uznana prawomocnie przez sąd za "kłamcę lustracyjnego" traci prawo do pełnienia funkcji publicznych na okres od 3 do 10 lat. Sam Towpik jest - według IPN - lustrowany jako "osoba wchodząca w skład służby zagranicznej", obecnie jest on w tzw. dyspozycji kadr MSZ.