Strajk nauczycieli na początku roku szkolnego? Takie groźby formułuje Związek Nauczycielstwa Polskiego ogłaszając, że wchodzi w spór z rządem. "Chcemy pilnego spotkania z premier Ewą Kopacz i pochylenia się nad naszymi postulatami" - żąda prezes ZNP Sławomir Broniarz.

Do strajku na pewno nie dojdzie w pierwszych dwóch tygodniach września. Spór z rządem, o którym mówi Sławomir Broniarz, nie jest sporem zbiorowym i nie uprawnia do ogłoszenia choćby dwugodzinnego strajku ostrzegawczego, na który pozwala ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Najpierw nauczyciele muszą wejść w spór ze swoimi pracodawcami, czyli z samorządami. Będziemy z władzami samorządowymi o tym rozmawiać - zapowiada Sławomir Broniarz. Chcemy z nimi rozmawiać i wyjaśnić, jakie mogą być powody dotyczące ewentualnego strajku w oświacie – dodaje Broniarz.

Kolejny krok po ogłoszeniu sporu zbiorowego to referendum wśród pracowników, którzy muszą zgodzić się na protest. Nauczyciele domagają się m.in. podniesienia pensji zasadniczej o siedemset złotych i utrzymania karty nauczyciela.

Czego domaga się ZNP?

Jak wyjaśnił Broniarz, wznowienie akcji protestacyjnej jest konsekwencją niespełnienia do 24 sierpnia przez minister edukacji Joannę Kluzik-Rostkowską postulatów związku przedstawionych w kwietniu podczas ogólnopolskiej manifestacji w Warszawie i powtórzonych w czerwcu.

Postulaty związku to m.in. zwiększenie udziału budżetowych nakładów na oświatę, podwyższenie o 10 proc. wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli, wychowawców i innych pracowników pedagogicznych oraz zmiany w systemie wynagradzania pracowników samorządowych.

Według ZNP nakłady na oświatę nie odzwierciedlają rzeczywistych, niezbędnych potrzeb . Związkowcy zwracają uwagę na to, że od wielu lat wydatki na oświatę spadają w relacji do PKB; w tym roku udział ten wynosi 2,52 proc. Ich zdaniem ma to wpływ m.in. na wysokość wynagrodzeń nauczycieli i pracowników oświaty oraz na podejmowanie przez samorządy decyzji o zamykaniu szkół lub przekazywaniu ich prowadzenia innym podmiotom.

Związek przypomina, że rok 2015 jest trzecim z rzędu rokiem, w którym nauczyciele nie dostaną podwyżek. Po raz ostatni płace zasadnicze nauczycieli wzrosły we wrześniu 2012 r. (w zależności od ich stopnia awansu zawodowego od 83 zł do 114 zł). W efekcie wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli wynosi brutto: stażysty - 2265 zł, nauczyciela kontraktowego - 2331 zł, nauczyciela mianowanego - 2647 zł, nauczyciela dyplomowanego - 3109 zł.

Związkowcy protestują również przeciw likwidacji szkół i przedszkoli. Zwracają uwagę, że od 2007 r. zamknięto ponad dwa tysiące szkół.

Chcą też wzmocnienia roli nadzoru pedagogicznego, w tym przywrócenia kuratorom uprawnień decyzyjnych wobec szkół i ich organów prowadzących, również dotyczących kształtowania sieci szkół, likwidacji i przekształceń placówek.

Minister edukacji, która podczas kwietniowej manifestacji spotkała się z protestującymi, pytała ich wówczas, czy zauważyli, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat do systemu edukacji wpłynęło dodatkowych 15 mld zł. Według niej, jeśli nie zostało to zauważone, to bez zmiany systemu nie zostaną zauważone także kolejne środki, o które dopominają się protestujący. Po raz kolejny poinformowała, że nie ma środków na podwyżki dla nauczycieli w 2016 r. Pytała także zgromadzonych, dlaczego chcą bronić Karty Nauczyciela - dokumentu, który - jak mówiła - został uchwalony "w głębokiej komunie". Swoje stanowisko powtórzyła później wielokrotnie.

W połowie lipca Kluzik-Rostkowska zaprosiła do MEN na rozmowy przedstawicieli ZNP, Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” oraz Forum Związków Zawodowych. Zaproponowała im szereg tematów do dyskusji. Strony nie doszły jednak do porozumienia, gdyż - jak po wyjściu ze spotkania powiedzieli związkowcy - zabrakło wśród nich tematów najistotniejszych dla środowiska.

(mpw)