Dwaj mężczyźni z Krakowa produkowali i montowali "wehikuły czasu" do samochodów ciężarowych. Elektroniczne urządzenia zakłócały pracę tachografów i pozwalały kierowcom jeździć bez obowiązkowego odpoczynku.
Policja twierdzi, że "elektronicy" zamontowali nawet kilkaset takich urządzeń z pilotami do zdalnego sterowania. O tym, że był to dochodowy i cieszący się dużym zainteresowaniem wśród kierowców biznes świadczy fakt, że w warsztacie znaleziono części z których można wyprodukować ponad 100 takich urządzeń. Każde kosztowało tysiąc złotych i skutecznie blokowało tachografy. Co ciekawe, urządzenia montowane były w stacji kontroli pojazdów, której zadaniem jest wykrywanie i eliminowanie z ruchu ciężarówek z niedozwolonymi przeróbkami.
Wszystko zaczęło się od rutynowej kontroli patrolu Inspekcji Transportu Drogowego przeprowadzonej w połowie lipca, która ujawniła zamontowane w samochodzie ciężarowym dodatkowe urządzenie, które zakłócało pracę tachografu.
Ekspertyza przygotowana przez biegłego potwierdziła, że nielegalnie wpięte w instalację tachografu urządzenie miało na celu fałszowanie czasu pracy kierowcy (stwierdzono znaczną niezgodność wydruków tachografu z faktycznie pokonanymi przez ciężarówkę odległościami).
Po elektronicznym wyłączeniu tachografu, urządzenie wskazywało, że pojazd jest zaparkowany i nie rejestrowało przebytej faktycznie drogi. W tym czasie pojazd był w stanie przejechać nawet 200 kilometrów.
(abs)