Premier Leszek Miller bije rekordy niepopularności, pozostaje mu już tylko jedna płaszczyzna obrony swojego dobrego imienia - kreuje się na obrońcę interesów Polski w Brukseli. Czy można wierzyć w szczerość intencji eseldowskiego premiera?

W Polsce i w Brukseli pewną nieufność – delikatnie mówiąc – wzbudzają deklaracje premiera, że będzie bronił wartości chrześcijańskich w preambule unijnej konstytucji. Wielu unijnych urzędników przypomina, że Miller jako postkomunista jest aż nadto religijny w tym dopominaniu się o wartości chrześcijańskie.

Wszystko wskazuje jednak na to, że taki zapis – obok zapisów o wartościach laickich - znajdzie się ostatecznie w preambule do europejskiej konstytucji. Tego domaga się co najmniej 9 państw i taki będzie kompromis, na który zgodzi się Francja, główna „przeciwniczka chrześcijaństwa” w tym dokumencie.

A gra wciąż toczy się o obronę ustaleń z Nicei. Do porozumienia szefów państw UE ma dojść w Brukseli 13 grudnia. Czy nie będzie powtórki z ubiegłego roku: Miller znów pokaże się w TVP i tuż przed „Wiadomościami” o 19.30, ogłaszając broniłem Polski jak lew, dzięki mnie wszystkie polskie postulaty zostały spełnione

Tym razem może być trudniej. Miller będzie musiał albo zablokować przyjęcie konstytucji, co będzie oznaczała długotrwałą izolację Polski, albo przystać na jakiś kompromis. Wtedy trudno będzie mówić o zwycięstwie. Z nieoficjalnych wypowiedzi polskich przedstawicieli w Brukseli można wywnioskować, że nie dojdzie do blokady. Polska stara się teraz, by decyzję w sprawie Nicei odłożyć o kilka lat, w ten sposób Miller uratowałby też twarz.

11:10