Iwona Kinda, mama zaginionej gdańszczanki Iwony Wieczorek szczerze opowiada w wywiadzie dla „Faktu” o córce. Dzieli się swoimi wspomnieniami, a także wspomina swoją ostatnią rozmowę z Iwoną.
Fakt: W lipcu minęły 3 lata od chwili zaginięcia Iwony. Co mogło się stać? Co Pani jako mamie podpowiada intuicja?
Iwona Kinda, mama Iwony Wieczorek: Myślę, że stał się jakiś wypadek. Nie chcę nikogo oskarżać, ale może doszło do jakiejś sprzeczki, kłótni, ktoś Iwonę uderzył, przewróciła się nieszczęśliwie... Potem się przestraszył...
Co chciałaby Pani powiedzieć osobie, która skrzywdziła Iwonę?
Wskaż miejsce, gdzie jest Iwona. Jeśli ją zabiłeś, pokaż, gdzie schowałeś jej ciało! Ja nie potrzebuję tej osoby, która zrobiła Iwonie krzywdę. Bo po co mi ona... Ona ma swoje sumienie, niech się z tym męczy. Ja się na razie męczę z tym, że nie wiem, gdzie jest moje dziecko. Niech sprawca mi pozwoli na ulgę, poda mi informacje choćby anonimowo. Powtarzam. Nie potrzebuję złoczyńcy, który przyjdzie i powie: "Pani Iwono, to ja zamordowałem pani córkę". Chcę tylko wiedzieć, gdzie jest Iwona. Nikt kto tego nie przeżyje, nie zrozumie, co to znaczy nie wiedzieć, co się dzieje z własnym dzieckiem.
Każda rocznica zaginięcia Iwony jest dla Pani bardzo trudna. A co, jeśli do czwartej rocznicy nie dowie się Pani, co się stało z córką?
Będę jej szukać, dopóki nie znajdę. Nie można poukładać sobie życia przy niedomkniętych drzwiach. To jest bardzo trudne. Trudne są każde święta, urodziny Iwony w styczniu, potem imieniny. Nie ma dnia, bym o niej nie myślała. Miłość do niej daje mi siłę, by to wszystko przetrwać... Jestem też osobą wierzącą, bardzo dużo rozmawiam o tym z Bogiem.
Jak Pani pamięta Waszą ostatnią rozmowę 16 lipca 2010 r.?
Pamiętam, że bardzo przeżywała to wyjście. Zadzwoniła do mnie w piątek koło godziny 18 i powiedziała: "Mamuś, wychodzę teraz do Adrii, tam będziemy się przebierać. Wzięłam twoją bluzkę, kolorowy pasek. Wzięłam dużo rzeczy, bo nie wiem jeszcze, co założę. Będę nocować albo u Adrii, albo wrócę do domu. Mamuś, kocham cię, pa". Powiedziałam: "Tylko uważaj na siebie" i tak skończyła się nasza rozmowa...