Mimo skandalu z podwójnym głosowaniem w sprawie wicepremiera Marka Pola, SLD, wraz z Unią Pracy i niewielkimi kołami poselskimi, zdołało obronić swojego skompromitowanego ministra. Marek Pol pozostaje szefem resortu infrastruktury.
Dziś w Sejmie zabrakło bezwzględnej większości głosów (231), aby odwołać wicepremiera Marka Pola. Silni i zjednoczeni posłowie SLD, wspomagani przez kilka kół parlamentarnych, nie pozwolili ponownie na odejście z rządu ministra infrastruktury.
Tak więc Marek Pol nadal będzie stał na czele resortu od autostrad, który nie buduje autostrad, resortu kolei, który chce kolej likwidować. Resortu od gazu, który tak negocjuje warunki z Rosjanami, że można to określić jako gazowy sabotaż.
Takiego właśnie ministra posłowie rządzącej lewicy bronili wczoraj jak lwy, a raczej lisy - przy pomocy oszustwa z kartami do głosowania. Złapani za lewą rękę, dziś zagłosowali jeszcze raz. I tym razem ręka im nie zadrżała. Minister zachował tekę.
Dodajmy, że dziś przeciw było 228 posłów, czyli o 3 mniej niż wczoraj. Można dziś wnioskować, że w tej trójce było dwóch skompromitowanych połów lewicy.
Foto: Archiwum RMF
19:10