Dwa wozy strażackie - jeden gaśniczy, drugi z drabiną - stoją w remizie w lubuskiej Sławie. Choć samochody są sprawne, nie mogą brać udziału w akcjach. Polacy otrzymali je od ochotników z niemieckiego Luckau, gdzie przez 20 lat pomagały w gaszeniu i ratowaniu ludzi. W Polsce nie mogą tego robić bez uzyskania odpowiedniego certyfikatu. Strażaków ze Sławy nie stać na opłacenie drogich badań kontrolnych.
Koszt badań w Centrum Naukowo-Badawczym Ochrony Przeciwpożarowej w Józefowie pod Warszawą sięga dziesiątek tysięcy złotych. Nie ma gwarancji, że pojazdy przeszłyby je pomyślnie i otrzymałyby uprawniający do użytku certyfikat.
Funduszy na opłacenie badań nie ma ani straż pożarna, ani gmina Sława. Dlatego wozy stoją w remizie i służą jako samochody pokazowe. Zostały wykorzystane np. w czasie niedawnego Dnia Strażaka.
Ochotnicy mają nadzieję, że może zmieni się prawo, albo zostaną zwolnieni z opłaty za certyfikat. O swoim problemie powiedzieli szefom, napisali też list do wicepremiera Waldemara Pawlaka, któremu przecież sprawy strażackie są wyjątkowo bliskie.