Zastępca prokuratora generalnego Jerzy Engelking poinformował, że Antoni Macierewicz wciąż nie oddał jednego tajnego dokumentu. Szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego powinien to zrobić po odwołaniu z funkcji w MON.
Do zwrotu pozostał tylko jeden dokument i to oznaczony klauzulą „zastrzeżone” - stwierdził Engelking. Ta wypowiedź mocno zdziwiła Macierewicza. Niesamowite, niesłychane. Nic na ten temat nie wiem. Wszystkie dokumenty zostały oddane w czasie, jakim powinny być zwrócone - powiedział likwidator Wojskowych Służb Informacyjnych.
Prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez Macierewicza powiadomił resort obrony. Zawiadomienie od pełnomocnika ds. informacji niejawnych w MON Stanisława Malickiego wpłynęło do prokuratury 5 lutego. Macierewicz odchodząc z funkcji podsekretarza stanu w MON nie rozliczył się z dokumentów. Sześć dokumentów zwrócił 10 stycznia, do zwrotu pozostało wtedy pięć dokumentów tajnych, dwa poufne i dwa zastrzeżone. Szef jego sekretariatu nie rozliczył się z pięciu dokumentów poufnych i jednego zastrzeżonego.
Później pełnomocnik ds. informacji niejawnych w MON poinformował prokuraturę, że w dwa dni po złożeniu zawiadomienia, do resortu wpłynęła przesyłka ze Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w której zwrócono jeden dokument tajny, sześć poufnych i dwa zastrzeżone. Małecki wyjaśnił, że na ten moment do zwrotu pozostał tylko jeden dokument zastrzeżony.
Engelking powiedział, że w tej sytuacji prokuratura oczekuje na skonkretyzowanie zarzutów i w zależności od ostatecznej treści zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez Macierewicza i szefa jego sekretariatu zdecyduje o dalszych działaniach.