E-podręczniki, czyli początek internetowej rewolucji przyjdzie do szkół dopiero w roku szkolnym 2015/2016. Uczniowie na każdym poziomie kształcenia mają mieć możliwość pobierania z sieci książek do nauki ze wszystkich przedmiotów. Okazuje się jednak, że ten wart 45 milionów projekt wcale nie musi jeszcze przynieść przełomu.
E-podręczniki mają być tworzone przez naukowców z trzech uczelni. Elektroniczne książki do przedmiotów humanistycznych przygotują pracownicy naukowi Uniwersytetu Wrocławskiego. Za matematykę i przedmioty informatyczne będzie odpowiadać Politechnika Łódzka. Materiały do podręczników przyrodniczych opracują specjaliści z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Co ciekawe, e-podręczniki w założeniu nie muszą zastąpić książek papierowych. Mają być jedynie uzupełnieniem do wyboru dla nauczycieli - mówił Krzysztof Wojewodzic z Ośrodka Rozwoju Edukacji, instytucji odpowiadającej za wprowadzenie tego projektu. Przykładowo teraz do dyspozycji na poziomie gimnazjalnym mamy 68 podręczników do polskiego, ten będzie 69. Do geografii i historii są obecnie 33 podręczniki - elektroniczny będzie 34 - tłumaczył.
Według niego, e-rewolucja w szkole nastąpi nie wcześniej niż za 10 lat. Możemy sobie wyobrazić, że w przyszłości uczeń zapakuje do tornistra jedynie dwie rzeczy - tablet i śniadanie. Nie będzie to jednak z pewnością jeszcze w tej pięciolatce, a zdecydowanie później - mówił przedstawiciel ORE. Niemałym problemem będzie też chociażby wciąż ograniczony dostęp uczniów do internetu i urządzeń, na które można ściągnąć e-podręczniki.
Ściąganie i korzystanie z e-podręczników będzie bezpłatne. Zgodnie z założeniami powstaną elektroniczne podręczniki do wszystkich przedmiotów od I klasy szkoły podstawowej do poziomu ponadgimnazjalnego włącznie. Projekt przewiduje, że dostęp do tych materiałów będzie możliwy przez internet, ale także w trybie poza siecią, po uprzednim ściągnięciu. Autorzy chcą, by treści naukowe można było pobierać na zwykłe komputery PC, ale także notebooki, tablety i smartfony.
Budżet projektu to 45 milionów złotych na trzy lata. Krzysztof Wojewodzic podkreśla, że to trzykrotnie mniej, niż kosztuje rocznie wyprawka szkolna, w ramach której najubożsi uczniowie otrzymują dofinansowanie do podręczników od państwa. Tu możemy wiele oszczędzić, tym bardziej, że dostęp do podręczników otrzymają nie tylko najbiedniejsi, ale wszyscy uczniowie - dodaje Wojewodzic.