Lubelska straż miejska poważnie potraktowała walkę z rozlepianiem reklam na słupach, rynnach, czy latarniach. Przez ostatnie dwa miesiące wlepiła dwa razy więcej mandatów niż w zeszłym roku tym, którzy oszpecali ogłoszeniami miasto. To wszystko w ramach akcji "Czysty Lublin na wiosnę".
Straż miejska wypisała ponad 135 mandatów na łącznie powyżej 8 tysięcy złotych i dała blisko 100 pouczeń. Najważniejsze jednak jest to, że w zdecydowanej większości w miejsce usuniętych reklam i ogłoszeń nie pojawiają się nowe. Tylko jedna z firm po nałożeniu mandatu zdecydowała się ponownie nakleić na słupach ogłoszenie. Miała pecha, bo okazało się, że stoją one w pasie drogowym. Straż miejska wystąpiła do Zarządu Dróg i Mostów o nałożenie opłaty administracyjnej, czyli dziesięciokrotności normalnej stawki za reklamę - mówi Robert Gogola ze straży miejskiej w Lublinie. Firma - oprócz 500-złotowego mandatu - dodatkowo zapłaci kolejne kilkaset złotych.
Na początku akcji większość "ogłoszeniodawców" nie traktowała poważnie jej zapowiedzi. Na pierwszy ogień poszło ścisłe centrum, a konkretnie deptak. Przez pierwsze dni znikały co prawda ogłoszenia tych firm, z którymi skontaktowali się strażnicy miejscy, ale w ich miejsce pojawiały się nowe, należące do innych przedsiębiorstw. W kolejnych tygodniach jednak, gdy przedsiębiorcy zobaczyli, że nie żartujemy, nowe ogłoszenia przestały się pojawiać - mówi Gogola. Są miejsca, w których już nie pojawiają się wcale - dodaje.
Później akcję rozszerzono na Śródmieście. Rozeszła się fama i z niektórych słupów ogłoszenia zniknęły bez interwencji. Jeśli jednak komuś wydaje się, że odpuściliśmy centrum miasta, to się myli. Tam również są organizowane regularnie patrole - mówi Gogola.
Nie ma się co łudzić, że całości procederu nie da się wyeliminować, ale nieuchronność kary jest zdecydowanie największym straszakiem. Pozostaje mieć nadzieję, że z równie wielką determinacją strażnicy zajmą się zanieczyszczającymi miasto psimi odchodami, petami i administratorami budynków, którzy zapominają o sprzątaniu.