Mieszkańcy Ostródy na Mazurach w ciągu zaledwie dwóch tygodni zebrali 3 tys. podpisów pod wnioskiem o odwołanie burmistrza. Zgodnie z prawem, wystarczyłoby 2800 podpisów. Twierdzą, że włodarz źle gospodaruje - na co dowodem ma być 14-procentowe bezrobocie. Do komisarza wyborczego wniosek wraz z podpisami trafi w przyszłym tygodniu, czyli ponad miesiąc przed terminem.
Liczba zebranych podpisów pokazuje, jak wiele osób źle ocenia burmistrza - twierdzi reprezentująca komitet organizujący referendum Agnieszka Karłowicz. Ale o sukcesie będziemy mówić po głosowaniu, na razie musimy przekonać mieszkańców, by poszli do urn.
Impulsem do zorganizowania protestów przeciwko burmistrzowi był plan likwidacji jednej z ostródzkich szkół. Ale lista zarzutów stawianych przez organizatorów referendum jest o wiele dłuższa. Niezadowoleni mieszkańcy mówią o "rozbuchanych inwestycjach" - nowym amfiteatrze, zbyt dużym stadionie (miało tam być centrum pobytowe na Euro 2012, jednak ostatecznie żadna z drużyn nie chciała stacjonować w Ostródzie) czy wreszcie miejskiej fontannie, do której budżet Ostródy musiał dołożyć około 300 tys. złotych. Zarzucają też burmistrzowi, że nie przyciąga do miasta inwestorów z innych branż niż turystyka - tymczasem już dwa tutejsze duże zakłady planują grupowe zwolnienia pracowników.
Burmistrz Olgierd Dąbrowski odpowiada, że zarzuty są nieuzasadnione. To nie ja odpowiadam za to, że duży prywatny zakład zwalnia pracowników - twierdzi. I dodaje, że władze miasta realizują strategię stworzenia z Ostródy ważnego ośrodka turystycznego. Miastu udało się przyciągnąć inwestorów z branży hotelarskiej, niedawno zaczęła się też budowa dużego centrum targowo-konferencyjnego. A jeśli chodzi o fontannę, to miałem wybór - albo pozyskać unijne środki na jej budowę, dzięki czemu Ostróda będzie po prostu ładniejsza z punktu widzenia turysty, albo nie pozyskać środków na nic - przekonuje.
Do zbuntowanych mieszkańców te argumenty jednak nie trafiają. To świetnie, że na zewnątrz jesteśmy dobrze oceniani i że wykorzystujemy środki unijne, jednak dla mieszkańców niewiele tak naprawdę z tego wynika - twierdzi Agnieszka Karłowicz. Jak mówi, nie wierzy, by turystyka dała mieszkańcom pracę na dłużej niż trzy miesiące w roku.