"Bardzo mi się nie podoba negatywna kampania do Parlamentu Europejskiego. Uważam, że to jest duży błąd przede wszystkim PiS, czy też Solidarności, która chce przedstawiać negatywne spoty. Ja będę robić tylko i wyłącznie pozytywną kampanię i przekonywać wszystkich mieszkańców Warmii i Mazur oraz Podlasia do pójścia na głosowanie" - stwierdziła była minister nauki, Barbara Kudrycka. Podkreśliła, że tak jak wyborcy, nie akceptuje wzajemnego "obrzucania się pomyjami". "Ja nigdy takiej polityki nie lubiłam. Nigdy też tak nie postępowałam. Zawsze starałam się merytorycznie współpracować w Polsce z partiami opozycyjnymi, a także tego się nauczyłam, będąc wcześniej w PE" - zapewniła.

Kudrycka zbierała dziś na białostockich plantach podpisy poparcia na listach wyborczych. Przekonywana, że dobry europarlamentarzysta powinien być do tej pracy przygotowany merytorycznie, mieć doświadczenie i wpływ na podejmowane decyzje. Z tego punktu widzenia wydaje mi się, że moja kandydatura jest jak najbardziej uzasadniona - stwierdziła. Podkreśliła też, że zależy jej na tym, by jak najwięcej osób poszło do wyborów, bez względu na to, na kogo oddadzą swoje głosy.

Nie chodzi tylko o frekwencję. Chodzi o to, by do Parlamentu Europejskiego dostały się te osoby, które mogą sporo zrobić dla Rzeczypospolitej, dla Europy, a także dla Podlasia, Warmii i Mazur - tłumaczyła była minister. Dodała, że wybór jest ważny szczególnie w okolicznościach - jak się wyraziła - "zimnej wojny" pomiędzy Ukrainą a Rosją.


Barbara Kudrycka stwierdziła, że nie można skupiać się w kampanii do PE na sprawach kraju, bo świadczy to o nieznajomości kompetencji PE. Poseł Parlamentu Europejskiego znając instytucje unijne, może włączać się i do promocji swoich regionów, i do tego, by lobbować za jakimiś interesami regionalnymi. Niestety, najczęściej są to interesy dużych korporacji zawodowych, np. przedsiębiorców, pielęgniarek, nauczycieli etc. To jest ważne, ale najważniejsze jest to, co może poseł czy kandydat na posła zrobić dla całej UE - tłumaczyła. 

(mn)